sobota, 25 października 2014

Kolejna zazdrość Wuyi.

Dzisiejsza noc była koszmarna. Nawet nie zmrużyłam oka, a dlaczego? Bo Wuya krzyczała przez całą noc. Marudziła, że ją coś boli, albo, że miała koszmary, tylko dla tego by Chase do niej przyszedł. Nikt nie wie co kryję się w głowie Wuyi. Jestem taka zmęczona, że zaraz zasnę, a właśnie ćwiczę z Chase'em magie ognia.
- Azulea, skup się, jesteś cały czas nieprzytomna.
- Wybacz, jestem strasznie zmęczona.
- Rozumiem cię, ale nie chcę żebyś celowała we mnie.- Chase ma racje, celuje w niego, a myślałam, że w coś innego.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. No dobrze spróbuj jeszcze raz wytworzyć ogień na dłoni, ale skup się.
- Okej.- Skupiłam się bardzo głęboko i poczułam ciepełko na ręce. Otworzyłam oczy i ogień tańczy mi na ręce. Nawet to nie boli. Ale fajnie.
- Brawo. Dobrze możesz sobie teraz odpocząć.
- Dziękuje Chase.- Podbiegłam w stronę tronu Chase'a. Koło niego leży tygrys, który bardzo mnie polubił. Kochany kotek. Położyłam się koło niego i przytuliłam się do jego miękkiego futerka. Na nim to mogę spać.
Dobra minęło prawie 30 minut i w ogóle nie mogę spać. Co jest?
- Chase mój drogi tutaj jesteś.- Teraz to na pewno nie zasnę. Dobrze, że leżę z tygrysem koło Chase'a, który siedzi sobie na tronie.
- Czego chcesz Wuya?
- Nadal jestem przerażona tymi koszmarami. Przyszłam tutaj bo wiem, że mnie uchronisz.
- Przed czym niby?
- Czymkolwiek.- Dobrze, że Chase nauczył mnie widzieć dzięki magi ziemi. Gdy dotykam ręką lub gołą nogą ziemi widzę jakby czarno-biały film. Wuya zbliża się coraz bliżej Chase'a, niedobrze.
- Nie mam czasu na twoje bajeczki!- Wstał i podszedł do mnie. Chyba chce mnie obudzić. Nie martw się, nie śpię.
- Azulea.
- Coś się stało?- Wstałam udając przymuloną.
- Czas na obiad.
- A co będzie?
- A na co masz ochotę?
- Hm... na placki ziemniaczane.
- To będziesz miała, chodź.- Podał mi rękę i wstałam. Wuya jest cała czerwona ze złości. Jak ja lubię ją taką widzieć.
- O, Wuya, nie zauważyłam cię. Przeszkodziłam w czymś?
- Jakbyś nie wiedziała.- Uśmiechnęłam się i poszłam do jadalni. Usiadłam na krześle. Dziś kotki robią nam obiad. Kochane są. Koło mnie siedzi Chase, a Wuya idzie wolnym krokiem zabijając mnie wzrokiem.
- Jak zjemy poćwiczymy medytację.
- Dobra, zobaczymy ile razy będę się wkurzać.
- Dlatego będziesz to ćwiczyć, być się tak nie wkurzała.- Wuya gapi się na mnie jakby chciała się zaraz na mnie rzucić.
- Co Wuya, zazdrościsz mi urody, że się tak na mnie patrzysz?
- Chyba śnisz, że jesteś ode mnie ładniejsza?!- Już chciałam coś powiedzieć, ale przeszkodził mi wzrok Chase'a. Psuje mi zabawę
- Azulea, musicie kłócić się właśnie teraz, gdy ja tu jestem?
- Wybacz.
- Oh Chase, dziękuje ci, że pomogłeś mi z tą zdzirą.- Słucham?! Kto tu jest zdzirą?! Chyba ty! Wuya chciała chyba Chase'a przytulić. ale zamiast tego walnęła ręką o miskę w której była Lao Mang Long i wylała się na Chase'a. Jest cały mokry. Nie wiem czy się śmiać, czy być przerażoną jak Wuya. Cóż, teraz chętnie zobaczę jak Chase zabija Wuye bo widać po nim, że jest bardzo wkurzony. Spojrzał na nią złowrogim spojrzeniem i pstryknął palcami. W jednej chwili pojawiły się trzy tygrysy i wywaliły Wuye z jadalni. Odrazy poprawił mi się humor.
- Wszystko w porządku?
- Byłoby lepiej jak bym nie był cały mokry!
- To przebierz się, a ja poczekam na ciebie w sali tronowej.
- Dobrze. Będę za 5 minut.
- W porządku.- Wstaliśmy i poszliśmy w dwa inne kierunki. Ciekawe czy nadal jest tu moją książka. No oczywiście, że jest i to w tym samym miejscu gdzie ostatnio ją zostawiłam.
- Azulea, już jestem.
- To dobrze. Zaczynamy?
- Tak.- Usiedliśmy koło siebie i zaczęliśmy medytować. Mam nadzieje, że nikt nam nie przeszkodzi, a zwłaszcza Wuya. Medytujemy już od 15 minut i chyba zaraz zwariuje. Nudzi mi się i bolą mnie plecy. Chyba nie wytrzymam, muszę się położyć
- Widzę, że medytacje też trzeba poćwiczyć.
- To dla mnie jest trudne, jak ty możesz przez pół dnia siedzieć bezczynnie?
- Lata praktyki.- Wstał i usiadł koło mnie. Ja oczywiście nadal leże, i nawet ta podłoga jest wygodna.
- Lata praktyki? Czasem trudno cię wybudzić z medytacji, jakbyś zapadł w sen.
- Do tego będziemy dochodzić.
- Do spania?
- Nie, ale dowiesz się wkrótce.- Wstałam i oparłam się o kolana Chase'a.
- A czemu mi teraz nie możesz powiedzieć?
- Bo to będzie niespodzianka.- Złapał mnie za ręce i wstaliśmy.
- Lubie niespodzianki.
- Wiem to.- Puścił moje ręce, a ja podeszłam do tronu Chase'a. Muszę wreszcie zakończyć tą głupią książkę. Chase odwrócił się do mnie i zaczął medytować. On to chyba lubi, pewnie wtedy się uspokaja i relaksuje.
- Chase?- No proszę, Wuya dzisiaj będzie data twojej śmierci.
- Czego chcesz?!
- Chciałam cię przeprosić. To był wypadek.- Niebezpiecznie się do niego zbliża, a on jest do niej odwrócony tyłem.
- Wuya, nie widzisz, że jestem zajęty?!
- Ale dla mnie znajdziesz czas.- Stoi za nim. Ona zaraz zginie.
- Nie dotykaj mnie!- Chase w ostatniej chwili złapał rękę Wuyi. Ma dobry refleks. Szybko wstał i odwrócił się do niej.
- Chase nie bądź taki. Nie widziesz, że jesteśmy dla siebie stworzeni?
- Nie, nie widzę, a teraz wynoś się!
- No tak, wolisz spędzać czas z tą dziewuchą!
- Dziewuchą?!- Wstałam i podeszłam do niej. Jak ja ją zaraz zabiję.
- Uważasz, że on na ciebie leci? Grubo się mylisz.
- Nie, nie uważam, ale ty jesteś chorobliwie zazdrosna. Oskarżasz każdego kto jest w pobliżu Chase'a.
- To nie prawda, ale ty jesteś wyjątkiem. Cały czas jesteś przy nim... Azula.- Teraz przegięła!  Złapałam ją za rękę i rzuciłam ją o ścianę. Uderzyła tak mocno, że, aż straciła przytomność. Koty Chase'a od razu ją zabrały. Pewnie Chase im kazał. Poczułam jak ktoś mnie obejmuję, to Chase. Od razu złość mi odeszła. On umie mnie uspokoić.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka silna.
- Ja tak samo. Wkurzyłam się i zrobiłam co zrobiłam.
- Dobrze zrobiłaś.
- Mam nadzieje, że nie przeżyła.
- Też bym tego chciał.

wtorek, 30 września 2014

Skok w przeszłość Chase'a.

Od dwóch dni główkuje co nakłoniło Chase'a do wypicia Lao Mang Long. On na pewno to pamięta. Coś albo ktoś zrobiło coś strasznego i Chase zmienił zdanie by to wypić. Muszę dowiedzieć się tylko nie wiem jak. On na pewno mi nie powie, a inni pewnie też niewiedzą. Gdybym mogła cofnąć się o 1500 lat i dowiedzieć się. Zaraz, Jack ma piasek czasu. Dowiem się wszystkiego.
- Chase, wychodzą!- Lepiej mu powiedzieć, że mnie nie będzie.
- A gdzie idziesz?- Będziesz zły jak ci powiem.
- Do Jack'a.
- Co?! Znowu do tego insekta?!
- Nie martw się, nie zarażę się głupotą i nie będę u niego długo.
- Mam nadzieje.- Szybko użyłam mojego Wu i dostałam się do piwnicy Jack'a. Buduje kolejne roboty. Jakby nie miał czegoś innego do roboty.
- Jack?
- Azulea, jak dobrze cię widzieć.
- Tak, mnie też. Słuchaj, mogę pożyczyć piasek czasu?
- Wybacz. Wczoraj przegrałem go i teraz jest u mnichów.
- Jack! Czy ty wszystko musisz przegrywać?
- Wybacz.- Jack tylko się nie rozklejaj.
- Dobra, dobra. Więc muszę iść do xiaolin. Jak ja nie chcę.- Teleportowałam się i dostałam się do krypty z Shen Gong Wu. To będzie łatwiejsze niż odebranie dziecku cukierka.
- Azulea?- Cholera!
- Rai.
- Co ty tutaj robisz?
- Ja? Ja chciałam tylko pożyczyć piasek czasu.
- A po co ci on?
- Chcę dowiedzieć się co nakłoniło Chase'a do przejścia na stronę zła.- Myśli. Jeżeli nie da mi Wu po dobroci to użyję siły.
- Dobrze, dam ci piasek czasu, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?- Nie, nie odejdę od Chase'a.
- Pójdę razem z tobą.- Tego się nie spodziewałam.
- A po co?
- Chcę pobyć trochę czasu z tobą.
- No dobrze, to chodź.- Weszliśmy do krypty i użyliśmy piasek czasu. W jednej chwili znaleźliśmy się przed klasztorem. Matko, ile tutaj skał. Co się tutaj stało?
- Natrafiliśmy na czas gdzie Dashi uwięził Wuye.
- Chodź! Musimy znaleźć Chase'a.- Szybko pobiegliśmy w stronę świątyni i schowaliśmy się za wielkim kamieniem. Przed nami stoi trójka, nie teraz czwórka ludzi. Trzej mężczyźni i jedna kobieta, która przed chwilą przybiegła.
- Azulea, popatrz! Tam stoją Mistrz Dashi, Mistrz Guan oraz... Chase.- Spojrzałam na Chase'a. Wygląda zupełnie inaczej. Ma normalne złote oczy, krótsze, ale nadal długie, czarne włosy. Wygląda tak słodko. Koło niego jest jakaś dziewczyna która go... tuli?!
- Co to za dziewczyna?!
- Chyba jego dziewczyna.
- Co?!
- No tak wygląda. Przybiegła do nich gdy schwytali Wuye.- Czuję się źle. On miał dziewczynę. I mi nie powiedział. W tej samej chwili Chase i Guan ruszyli w naszym kierunku, a Dashi i ta dziewczyna szybko pobiegli do klasztoru. Dziwne. Cholera! Straciłam z oczu Guan'a i Chase'a.
- Rai, widzisz gdzieś Guan'a i Chase'a?
- Mówisz o nas?- Szybko odwróciliśmy się. Przed nami stoją nasze zguby.
- Yyy... Tak.- Nie wiem co powiedzieć.
- Jestem Raimundo, a koleżanka Azulea. Jesteśmy z przyszłości. Przybyliśmy tu by...- Spojrzał na mnie. Nie wiem co mam mówić.
- By dowiedzieć się więcej o was.
- To bardzo miłe z waszej strony. Chodźcie do klasztoru. Pewnie jesteście głodni.- Chase, ty mnie znasz na wylot. Wszyscy razem poszliśmy do klasztoru i usiedliśmy przy stole. Chase usiadł koło nas, a Guan poszedł do kuchni. Za Chase'em jest ukryta jakaś waza w kształcie smoka. Wiem co to jest. To zupa Lao Mang Long. Pewnie się zastanawia.
- Powiedź Azuleo, o ile cofnęliście się?
- O całe 1500 lat.
- To kupa czasu, pewnie za tyle lat to my będziemy pod ziemią.
- Nie do końca. Ty i Guan nadal będziecie żyć. Będziecie wyglądać tak jak teraz. No, tak dokładnie ty się zmienisz z wizerunku, ale nadal będziesz w tym wieku co teraz.- Walnęłam mocno Rai'a by nie powiedział za dużo. Czasem ma za długi język. Nie możemy dopuścić by coś zmieniło się z przyszłością. W tej samej chwili Guan przyniósł herbaty.
- Chase, widziałeś Dashi'ego?
- Nie, a ty Sabrine?- A wic ta dziewczyna  ma na imię Sabrina. Warto wiedzieć.
- Nie.- Mam złe przeczucia.
- Sprawdzę na górze.- Chase wstał i poszedł na górę. Mam złe myśli,
- Rai, myślisz o tym samym co ja?
- Jeżeli myślisz, że Dashi i Sabrina są na górze, to tak.
- Jak myślisz, co oni tam robią?
- Chyba mój umysł wie co.- W tej samej chwili usłyszeliśmy krzyk Chase'a. A jednak. Niewierze.
- Chase, to nie jest tak jak myślisz.- Próbuj. próbuj i tak ci nie uwierzy.
- Nie wierze! Nie dotykaj mnie!- Chase szybko  zszedł na dół. Rany jest tak wściekły jak wtedy gdy Wuya dała mi Lao Mang Long. Za nim wyszła Sabrina w szlafroku, a za nią Dashi. Teraz wiadomo co się stało. Nigdy bym się tego nie spodziewała.
- Chase, to nie jest tak. Wiesz, że ja ciebie tylko kocham.
- Tak?! Pewnie mu mówisz to samo!- Wziął z ukrycia Lao Mang Long. Więc to go nakłoniło.
- Raimundo, Azulea. Do zobaczenia za 1500 lat.- Spojrzał jeszcze na Sabrine i Dashi'ego i wyszedł.
- Wiemy już dość dużo, nieprawda Rai?
- Wystarczająco.- Wzięliśmy do ręki piasek czasu i wróciliśmy do teraźniejszości. Teraz rozumiem czemu Chase jest taki oschły dla Wuyi. Nie potrafi już jakiekolwiek dziewczynie zaufać, ale... ze mną jest inaczej. Będę musiała z nim porozmawiać.
- Niewiarygodne, że właśnie to nakłoniło Chase'a.
- Rai, ja na jego miejscu bym zrobiła to samo.
- Ja na pewno też.
- Dziękuje, że ze mną poszedłeś.
- Przecież chciałem. Ale zobaczymy się jeszcze?
- Na pewno.- Uaktywniłam Wu i teleportowałam się przed pałacem. Muszę dowiedzieć się czemu dla mnie nie jest taki oschły.
- Jestem!
- Nie musisz się drzeć, głusi nie jesteśmy.- Czemu zawsze gdy przychodzę muszę natrafić właśnie na ciebie?
- Oj przepraszam, czy księżniczce w czymś przeszkodziłam?
- Możliwe.- Miło to słyszeć.
- Gdzie Chase?
- W sali tronowej, medytuje.- Ekstra! Nie ma z nim kontaktu. No cóż, bynajmniej spróbuje z nim porozmawiać.
- Co się tu stało? Czemy jest dziura w ścianie?
- Ja ją zrobiłam.
- Czemu?
- Gdy ty zniknęłaś, chciałam spędzić czas z Chase'em, ale że on medytował musiałam go jakoś wybudzić, więc podeszłam do niego od tyłu i wzięłam do ręki jego piękne włosy. Złapał mnie za rękę i rzucił mną o ścianę dziurawiąc ją.- Bomba, pewnie ja będę musiała naprawić.
- Mieszkasz tu dłużej ode mnie i myślałam, że wiesz, że go nie tyka się po włosach.- Warknęła na mnie i gdzieś poszła. No dobra, czas zacząć temat. Mam nadzieje, że nie wylecę przez sufit.
- Chase?
- Tak?
- Możemy porozmawiać?- Otworzył oczy. Pewnie chce mnie widzieć.
- Oczywiście, siadaj.- Usiadłam koło niego po turecku. Nie wiem jak zacząć tą rozmowę.
- Chase, powiedz, ufasz mi?
- Tak. Czy coś się stało?
- Nie, nic się nie stało, tylko jedno mnie ciekawi.
- Tak?
- Dla Wuyi jesteś oschły, a dla mnie miły. Nigdy na mnie nakrzyczałeś, no prawie nigdy. Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?
- Ponieważ jesteś inna niż Wuya. Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, wyczułem w tobie coś co kiedyś nie miała inna osoba.
- A co takiego?
- Zaufanie dla drugiej osoby i wierność.- No tak, Sabrina nie była wierna.
- Chase, ja nie jestem taka jak Sabrina. Mi możesz zaufać.- Tak jak myślałam. Chase jest bardzo zdziwiony.
- Skąd ją znasz?
- Chciałam dowiedzieć się co cię nakłoniło o wypicia Lao Mang Long, więc cofnęłam się w czasie i dowiedziałam się.- Patrzy na mnie tym wzrokiem. Jestem gotowa by wylecieć przez sufit lub okno. Przypomniałam mu to wydarzenie.
- Masz racje. Nie jesteś jak Sabrina. Jesteś od niej lepsza.- Wstał i pocałował mnie w czoło. Tego to naprawdę się nie spodziewałam.        

niedziela, 21 września 2014

Lao Mang Long.

Minął tydzień odkąd widziałam Jack'a i wojowników xiaolin. Chase przez ten cały czas uczył mnie nowych ruchów i magii żywiołów. Idę sobie właśnie na obiad. Chyba zrobię sobie pomidorówkę. O tak, długo jej nie jadłam. Aż mi ślinka cieknie. O Chase już jest. Chyba je to samo co zawsze. Że mu jeszcze nie zbrzydła ta zupa. Rany pomidorówka! Czy on czyta mi w myślach czy co? Bynajmniej nie muszę robić.
- Chase, to ty zrobiłeś zupę?- Muszę wiedzieć czy to on zrobił. Jeżeli Wuya, to nawet tego nie tknę.
- Oczywiście, wiedziałem, że będziesz chciała.- Ale jak?
- Naprawdę, a skąd?
- Twoje oczy mi powiedziały rano.
- Widocznie moje oczy były już rano głodne. A ty? Cały czas jesz tą twoją zupę, nie zbrzydła się jeszcze?
- Nawet gdybym chciał, nie zbrzydnie mi.
- A to dlaczego?
- Dowiesz cię w swoim czasie Azuleo.- Wstał i poszedł w kierunku sali tronowej. On coś przede mną ukrywa i się dowiem co. Na początek trzeba wiedzieć co to za zupa. Ale, nie wiem jak?
- Chcesz wiedzieć co Chase ukrywa?- A Wuya jak zwykle podsłuchuje.
- A co cię to pochodzi?!
- Mogę ci pomóc. Mogę ci pokazać gdzie trzyma te zupy.- Ona coś kombinuję.
- A czemu chcesz mi pomóc?
- Bo jestem ciekawa twojej reakcji.- Jej szyderczy uśmiech mówi, że to co ukrywa Chase jest straszne.
- Dobra, co chcesz w zamian?
- Ja? Nic. Chce tylko wiedzieć jaki ci to wszystko wytłumaczy.
- Bez żadnego haczyka?
- Bez.
- No dobrze, to powiedz gdzie mam iść. I mam nadzieje, że to nie jest żaden podstęp!
- To nie jest podstęp. Idź do podziemi pałacu. Znajdziesz tam wrota, a za nimi to czego szukasz.
- Nie wierze, że to mówię, ale...dzięki.- Szybko pobiegłam do podziemi pałacu i już z oddali widzę wrota o których mówiła Wuya. Ale jednego nie rozumiem, co jest w tym tak strasznego, że chce zobaczyć moją reakcje? To tylko zupa, nic więcej. Co może być w niej strasznego? Cholera, potrzebny jest klucz. Pomyślał o zabezpieczeniach.
- No dobra, gdzie to jest? Przecież musi być tu zapasowy klucz.
- Mówisz o tym kluczu?
- Tak, dzięki.
- Proszę- O matko!
- Chase!- Szybko odwróciłam się i oparłam się o wrota. Chase nie wygląda jakby był zły, to chyba dobrze.
- Co ty tutaj robisz?
- Ja? Nic...tylko...zwiedzam.
- Zwiedzasz? A po co ci był klucz?
- Yyy... Chciałam zobaczyć jak wygląda klucz do tego.
- Azuleo, nie kłam.- Podszedł do mnie bliżej. Dzieli nas kilka centymetrów. Coraz bardziej mi gorąco, a cerce chce wylecieć z klatki.
- No dobra! Chciałam wiedzieć co to za zupa.
- A skąd wiedziałaś gdzie szukać?
- Wuya mi powiedziała. Chciała zobaczyć moją reakcje, gdy się dowiem co to jest.
- Jak mówiłem, dowiesz się w swoim czasie, a teraz idź na górę i nie chcę cię tu widzieć.
- Dobra.- I tak dowiem się co to jest, choćby nie wiem co. Szybko przedostałam się na górę. Wzięłam książkę i usiadłam na tronie Chase'a. Nawet nie mogę się skupić na czytaniu. Cały czas zastanawia mnie ta zupa. Dlaczego on tak ją szczelnie przechowuje? Nic nie rozumiem.
- I co? Dowiedziałaś się wszystkiego?- Co cię to interesuję?!
- Nie, nie dowiedziałam się bo mnie przyłapał na dolę.- Nie rozumiem po co chcę żebym się dowiedziała o tajemnicy Chase'a.
- Mogłam się domyślić, że będzie na dolę. Zaczekaj tutaj. Zaraz ci coś dam.
- Co niby?
- Zupkę Chase'a.- Uśmiechnęła się i wyszła z sali. Ona ma jakiś plan. Widać to po niej. Wuya nigdy mi nie pomagałam, a teraz za wszelką cenę chcę bym zdobyła zupę Chase'a. Nie rozumiem jej do końca i nie podoba mi się to. Po 5 minutach przyszła z czymś w ręce. Chyba to ta zupa.
- Proszę.- Podała mi to do ręki wygląda dość dziwnie. Na opakowaniu chyba widnieje smok.
- Jak to zdobyłaś?
- Mam swoje sposoby. Mam nadzieje, że dowiesz się wszystkiego.- Wstała i poszłam do kuchni. Zupkę postawiłam na stolę i usiadłam. Wygląda podejrzanie. Nie wiem czy otworzyć, czy nie. Ale o co mam się bać? Chase pije ją codziennie i nic mu nie jest, więc czemu mi ma się coś stać.
- Azulea co robisz?- Czy on zawsze musi się tak skradać?
- Ja? Nic.- Odwróciłam się do niego chowając zupkę za sobą. Mam nadzieje, że jej nie zauważył.
- A co masz za plecami- Szlak, zauważył.
- Nic.
- Tak? To odsuń się.
- Nie.
- A jednak coś przede mną ukrywasz.
- Nie! Nic nie ukrywam!
- Doprawdy? Zaraz zobaczę.- Chase, proszę nie podchodź do mnie. Zaraz wpadnę i da na pożarcie kotom.
- Chase, nie podchodź do mnie, proszę!
- Boisz się czegoś?- Chciałam coś powiedzieć, ale Chase objął mnie całą i postawił mnie trochę dalej od stołu. On mnie zabiję, ale pierwsza będzie Wuya.
- Skąd to masz!- Pomachał przede mną zupą. Jest bardzo zły. Gdyby umiał zabijać wzrokiem, bym już nie żyła.
- Wuya skądś to wzięła i mi dała.- Przeraża mnie. Jeszcze takiego wkurzonego go nie widziałam.
- Widocznie Wuya ukradła mi to! Co chciałaś z tym zrobić!?
- Tylko dowiedzieć się co to, i tyle.
- Idź do siebie, zaraz porozmawiamy. Mam do Wuyi jedną sprawę.- Widać, że też jest wściekły na Wuye. Lepiej go wysłucham bym nie miała gorzej. Szybko pobiegłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Spróbuję wysłuchać ich rozmowy.
- Wuya!
- Chase, coś się stało?
- Jakbyś nie wiedziała!
- Bo nie wiem, ale możesz mi powiedzieć.
- Jak mogłaś zakraść się do mnie i dać Azulei Lao Mang Long?!
- A oto ci chodzi. Chciała wiedzieć coś o Lao Mang Long to dałam jej.
- Widzę, że odwala ci z zazdrości!- Chase jest naprawdę wkurzony. Było słychać wielki huk z pokoju Wuyi. Chyba nią rzucił. Aż się boję co ze mną zrobi. O kurde puka. No cóż czas szykować się na śmierć.
- Witaj.- Rany, jest dość spokojny. Chyba wyżył się na Wuyi.
- Chase ja nie chciałam tego brać, Ale naprawdę chciałam wiedzieć co to jest.
- Już wszystko wiem Azuleo.
- Naprawdę?
- Tak. To czas abyś dowiedziała się więcej o mnie.
- Zamieniam się w słuch.- Usiadł koło mnie na łóżku i pojrzał na mnie.
- 1500 lat temu byłem dobry. Wraz z Dashi'm i Guan'em walczyliśmy przeciwko złu i Wuyi. Pewnego dnia napotkałem Hannibala Roy fasolkę, który pokazał mi projekcje Guan'a, który mówi, że mnie kiedyś przewyższy. Wtedy dał mi zupę Lao Mang Long i kazał mi się zastanowić, czy przejdę na stronę Heylin. Zastanawiałem się i postanowiłem, że nie przejdę na stronę zła, ale to co wtedy się wydarzyło zmieniło całe moje życie. Postanowiłem wtedy wypić Lao Mang Long i wszystko zmienić.
- Ale... co cię nakłoniło do wypicia Lao Mang Long? Co się wtedy wydarzyło?
- Nie pamiętam.- Co?
- Jak to nie pamiętasz?
- Było to 1500 lat temu, mam prawo zapomnieć.- Ta jasne, takich rzeczy się nie zapomina.
- No dobrze, dziękuje ci, że mi powiedziałeś i, że nie jesteś na mnie zły.
- Wuya jest do wszystkiego zdolna gdy jest zazdrosna, a ja prędzej czy później bym ci powiedział.- Uśmiechnął się i pocałował mnie lekko w usta. To znaczy, że nie jest już ani trochę zły. To dobra nauczka by Wuyi nigdy nie ufać. Nie wiadomo co tak naprawdę chciała zrobić. Przez to mogłam stracić Chase'a, a tego bym sobie nie wybaczyła.
Okay, kolejny rozdział już dodany i chciałam wam powiedzieć, że teraz każdy może komentować, nie tylko ci którzy mają konto na gmail. Wszyscy. A więc ci którzy nie mogli komentować bo nie mieli konta teraz mogą.:) Pozdrawiam.

niedziela, 14 września 2014

Jack i mnisi xiaolin.

Przez całą noc nie spałam, bo w ogóle mi się nie chciało. Chociaż noc minęła mi szybko trochę nudziło mi się. No, ale nic nie mogłam poradzić. Właśnie doszłam do kuchni i... nikogo nie ma. Co jest grane? Która to godzina, że jeszcze nikogo nie ma, a szczególnie Chase'a? Eh, nieważne zrobię sobie śniadanie. Szybko wzięłam się do roboty. Po 10 minutach śniadanie mam zrobione. Kanapki wzięłam na talerz i położyłam na stole. Usiadłam wygodnie i,,, słyszę Wuye. Ona naprawdę umie zepsuć mi humor.
- O, kogo moje oczy widzą? Śpiąca królewna się obudziła.- Ale ona mnie wpienia.
- Wiesz co, nie mam ochoty dziś psuć sobie humoru, więc odwal się ode mnie!
- Nie odwale się! Zepsułaś moją piękną chwile z Chase'em i zapłacisz mi za to!- Miło mi to słyszeć, że zepsułam ci tą wyjątkową chwile.^^
- Nie wiem o co ci chodzi?
- Bardzo dobrze wiesz!- Wuya nie wysilaj się, bo słyszę jak Chase idzie, ale jeżeli chcesz być mokrą plamą to chętnie ci pomogę.
- Myślisz, że Chase'owi się to podobało? On cię widzi jako szmatę!
- Szmatę?! Ja ci zaraz pokaże...!
- Co tutaj się dzieje?!- Ha! Chciałaś mnie uderzyć, a ci nie wyszło. Chase, jesteś moim bohaterem.
- Chase... ja... ja właśnie pytałam się Azuli jak się czuje.- Ta jasne. Zaraz, zaraz... nazwałaś mnie Azula?
- Nie nazywaj mnie tak! Nienawidzę tego przezwiska!- Już chciała coś powiedzieć, gdy nagle ktoś zapukał. Mamy gości? Nie, na pewno nie. Chyba ja zobaczę bo Chase może zabić tą osobę.
- Pójdę zobaczyć kto to.- Wstałam i podeszłam do skalnych drzwi. Otwieram je i... Jack Spicer stoi cały mokry. Nie ma na nim suchej nitki. Po co on tu przylazł?
- Azulea? Co ty tutaj robisz?- Jaki z niego cymbał.
- Mieszkam, a ty, co tutaj robisz?
- Przyszedłem dać Chase'owi worek z Shen Gong Wu.- Następny lizus.
- Powinieneś o tym wiedzieć, że Chase nie interesuje się Shen Gong Wu. Lepiej wracaj do siebie, bo jak Chase cię zobaczy to naśle na ciebie koty.
- Azulea, kto to?- O wilku mowa.
- Lepiej idź, pewnie twoi znajomi się o ciebie martwią.
- Właściwie to nie.- Powiedział tak cicho, że aż się zastanawiam czy dobrze usłyszałam.
- Co?
- Proszę, pomóż mi. Jestem taki samotny i potrzebuje przyjaciół.- Cholera, nie. Moje sumienie się odzywa.
- No nie mów, ze nikogo nie masz.
- Nikt mnie nie lubi więc nie mam znajomych.
- I co mam niby zrobić?- Nie ulegnę, nie ulegnę.
- Może wpadniesz do mnie i się zapoznamy? co ty na to?
- Jack, naprawdę ja...- O nie, mina słodkiego szczeniaczka. Nie, nie.
- Oh Jack, grasz na moich uczuciach jak na mandolinie, może jesteś do niczego, a może powinien ktoś ci pomóc. No dobrze, wpadnę do ciebie Okey?- Chase mnie zabiję.
- Super, to chodźmy! Użyj swojego Wu, czyli teleportera i przenieś nas do mnie.
- Dobra. Chase wychodzę, nie będzie mnie przez jakiś czas!
- A gdzie idziesz?
- Pomóc zwierzęciu!- Uaktywniłam Wu i wpadliśmy do piwnicy Jack'a. To miejsce jest niesamowite. Tyle robotów i tyle mechaniki. Czemu ja wcześniej tu nie wpadłam?^^
- Ty chyba jesteś maniakiem robotów.
- No nie wiem czy maniakiem, ale lubię tworzyć roboty.- Czyje się jak w swoim pokoju.^^ Oczywiście w Ameryce.
- A ty tylko produkujesz roboty bojowe?
- Tak, a jakie mógłbym robić?
- Nie wiem... jakieś szpiegujące?
- To nawet dobry pomysł. Bym mógł szpiegować mnichów.
- Chętnie ci pomogę.
- A umiesz?- Jack, ja prawie wytworzyłam bombę atomową.
- Jeszcze się pytasz? No, pewnie.- Mieliśmy brać się do roboty, gdy nagle zaczęło coś pikać. Rany jakie to głośne. Co to, jakiś alarm czy co?
- Co to za dziwny dźwięk?
- Mój wykrywacz Shen Gong Wu. Nowe się ujawniło. Azulea byś poszła ze mną? Z tobą mam większe szanse by je zdobyć.- Hm... Jeżeli z nim pójdę to może spotkam mnichów. Dwa razy mi mówić nie trzeba.
- Jasne, że pójdę. Gdzie ono jest?
- W Amazonii.
- Dobrze. Trzymaj się, zaraz będziemy w Amazonii.- Uaktywniłam moje Wu i za chwilę byliśmy na miejscu. Na razie nie widzę mnichów. Pewnie jeszcze nie dolecieli.
- Okey Jack, gdzie jest to Wu?
- Tam!- Odwrócił  mnie i zobaczyłam świecący przedmiot. Ja jestem chyba ślepa, że go nie zauważyłam. No proszę kogo ja widzę, właśnie przylecieli moi starzy znajomi. Chętnie się z nimi spotkam.
- Jack, ja idę po Wu. Ty tu zostań, zaraz przyjdę.- Użyłam mojego Wu i teleportowałam się do Shen Gong Wu. Nawet ładna ta zabaweczka. Teleportowałam Wu Jack,owi, a sama sobie poczekam na smoki. Mamy dużo do przegadania. Ciekawe czy zauważyli, że mnie nie ma. Pewnie nie.
- Azulea?- No proszę wszyscy zdziwieni.
- Co ty tutaj robisz? Myśleliśmy, że wróciłaś do Ameryki.- O nie Clay, tak łatwo mnie się nie pozbędziecie.
- Muszę was zmartwić. Nadal tu jestem i będę. Chciałam zobaczyć czy tęskniliście.- Po ich wyrazach twarzy można dostrzec, że są źli, że nadal tu jestem, ale Rai i Dojo wyglądają inaczej. Ich wyraz twarzy mówi, że są szczęśliwi, że mnie widzą .
- Nawet jak jesteś tutaj, to nie przeszkodzisz nam zdobyć Shen Gong Wu!- Jesteś tego pewna Kimiko?
- Mówicie o tym Wu?- Pokazałam ręką w stronę Jack'a gdzie stoi i trzyma Wu. Ich wyrazy twarzy mnie rozśmiesza.
- Wiedziałem, że jesteś po stronie zła!- I jak zawsze cytrynka musi powiedzieć swoje.
- Nie byłam po stronie zła gdy z wami byłam. Wy do tego doprowadziliście, że zmieniłam stronę.- Muszą wiedzieć, że mnie zranili, ale po nich widać, że mają to gdzieś. I to mają być wielcy wojownicy?
- Wracajmy! Zbyt długo tu jesteśmy.- Tak uciekajcie, tylko to potraficie. Wszyscy poszliśmy w innym kierunku. Szłam w kierunki Jack'a gdy nagle poczułam rękę na ramieniu. Nawet wiem kto jest właścicielem tej ręki. Raimundo.
- Azulea, nie bądź na nich zła. Widać, że są zazdrośni i nie mogą się pogodzić, że ty jesteś silniejsza od nich.- Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Z nim jest łatwiej niż z Chase'em. Jego oczy wszystko mówią. Jest zły na swoich przyjaciół, że mnie tak traktują.
- Oni chcieli się mnie pozbyć, więc ułatwiłam im zadanie.
- Dla mnie to był cios jak zniknęłaś. Wraz z Dojo bardzo się o ciebie martwiliśmy. A jak teraz cie zobaczyliśmy ulżyło nam, że nic ci nie jest.
- Cieszy mnie to, ale muszę już iść.
- Zaczekaj. Dla mnie to nie ważne czy jesteś po stronie dobra czy zła. Jeżeli coś będziesz potrzebować, zawsze ci pomogę.
- Dziękuje Rai.- Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Szybko pobiegłam do Jack'a i teleportowałam nas do jego piwnicy.
- Dziękuje ci, że mi pomogłaś zdobyć to Wu.- Tak naprawdę ja go zdobyłam i ci dałam ale dobra.
- Nie ma za co.- Przez następne godziny robiliśmy tego robota szpiegującego i rozmawialiśmy. Kto by pomyślał, że mamy tyle wspólnego.
- Dobra, muszę znikać. Chase mnie zabije jak nie wrócę.- Dosłownie, on mnie zabije.
- Jasne, nie chce żebyś miała przeze mnie problemy, ale wpadniesz jeszcze?
- No pewnie. Jesteś idiotą, ale fajnym idiotą.- Teleportowałam się szybko do pałacu i stanęłam przy wejściu. Dobra, czas na zgon. Ciekawe czy to będzie powolna śmierć.
- Jestem!- Za chwilę wyłoni się z cienia, na bank.
- A gdzie to się tak długo było?- Wiedziałam, że to zrobi.
- Przecież mówiłam, że idę pomóc zwierzęciu.
- Tak? A kto przyszedł rano?
- Yyy... no ... wiesz... Dobra, przyszedł Jack i poszłam do niego by go poznać. I jest nawet fajnym idiotą.
- Byłaś u tego insekta?! Odwaliło ci?! Jeszcze cię zarazi głupotą!
- Oh Chase,  no proszę cię. Dobrze wiesz, że muszę mieć znajomych i nie siedzieć cały czas tutaj. to źle działa na psychikę.
- No dobrze, ale mam nadzieje, że nie dostaniesz głupawki.- Chase ja nigdy nie dostane głupawki.
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze.- Przecież byłam u Jack'a cały dzień i jeszcze jestem sobą.^^

sobota, 6 września 2014

Pierwsze odczucie miłości.

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Chyba jestem w swoim pokoju. Ręka piecze jak diabli, ale było warto. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze siedzi Chase i chyba medytuje. Więc próba uratowania go przed Wuyą udała się.^^
- Chase?- Wątpię by mnie usłyszał, ale warto spróbować.
- Azulea!- A jednak udało się.
- Wybacz, jeżeli cię wybudziłam z transu.
-  Nie martw się, jeszcze nie byłem w transie.- Wstał i usiadł koło mnie na łóżku. Chociaż jest ciemno jego oczy bardzo dobrze widać. Tak bym chciała mieć takie oczy.
- Długo byłam nieprzytomna?- Musze wiedzieć ile spałam. Nie wiadomo czy w tym czasie Wuya nie dorwała go.
- Przez cały dzień. Teraz jest około 20:00.- Super, cały dzień mi minął.T^T
- Nie wiedziałam, że jak się tak mocno zranię to zemdleje. Wybacz jeżeli cię wystraszyłam.- Na pewno był przestraszony. Ten plan nie poszedł zgodnie z moimi oczekiwaniami.
- Nic nie szkodzi. Azuleo powiedz, co cię do tego nakłoniło? To co widziałaś rano?- To on nie widział jak wychylam głowę zza ściany? O rany! On pewnie myśli, że zrobiłam to sobie bo widziałam ich razem.
- Chase, jeżeli myślisz, że zraniłam się dlatego, bo widziałam was w dziwnej sytuacji to się mylisz. Widziała jak Wuya próbuje się do ciebie dorwać, a ty nie miałeś gdzie uciec, więc jedyne co wpadło mi do głowy to to, żeby się zranić. Wiedziałam, że jak mnie usłyszy to trochę się zainteresuje i uda ci się uciec.- Uśmiechnęłam się do niego, a Chase odwzajemnił uśmiech. Widać, że mu ulżyło.
- Miło to słyszeć, że mi pomogłaś. Już się bałem, że przez to, mnie znienawidzisz.
- Chase, jedyną osobę której nienawidzę jest Wuya. Widać, że jej się nie dajesz.
- Jak dobrze mnie znasz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- Spojrzałam mu głęboko w oczy. Wreszcie coś mówią, Widzę w nich szczęście. Szczęście które nie było widziane w nich od długiego czasu. Chase wziął jedną rękę na mój puliczek. Ma taką ciepłą rękę, że aż mi gorąco w środku. W ogóle czuć od niego ciepło, a ja jestem taka zimna jakbym dopiero co wyszła z zamrażalki. Przyłożyłam swoją dłoń do ręki Chase'a, która jest na moim puliczku. Znów spojrzałam mu w oczy, ale teraz nic nie mówią. No tak, oczy nic nie mówią, ale moje gardło tak. Żąda wody. Nie dziwie się, nic nie piłam po śniadaniu.
- Może pójdziemy na dół się czegoś napić? Mam sucho w gardle.- Chase uśmiechnął się w swój łobuzerski uśmiech i wstał z łóżka. Coś kombinuje, ale nie wiem co.
- Mam u ciebie dług, a więc ty tu zostań, a ja przyniosę ci coś do picia.
- Dobrze.- Chase wyszedł i poszedł w kierunki kuchni. Ciekawe co da mi do picia. Zaraz, zaraz, a co jeśli napotka tam Wuye?! Musze się wsłuchać w powietrze, może coś usłyszę.
- Chase! Jak się ciesze, że cię widzę.
- A ja się nie ciesze.
- Oh Chase nie przesadzaj. Wreszcie wyszedłeś od tej małolaty, więc mam cię dla siebie.
- Nie dotykaj minę! Za dużo sobie pozwalasz! Zapomniałaś, że w każdej chwili mogę cię wywalić?!- O rany, ja na miejscu Chase'a już dawno bym ją wykopała. Rozumiem, że tylko ona tutaj wyczuwa Shen Gong Wu, ale ona naprawdę za dużo sobie pozwala. Hm... ciekawe co łazi mi po nodze. PAJĄK! Wstała na równe nogi i wskoczyłam na komodę. Jak ja nienawidzę pająków. Po chwili przyszedł Chase cały i zdrowy. Spojrzał na mnie trochę zdziwiony. No tak, siedzę na komodzie. To może trochę zdziwić.
- Azulea czemu siedzisz na komodzie?
-Tam jest pająk.- Czarnowłosy spojrzał na leżącego pająka koło łóżka. Podszedł do mnie i podał mi butelke wody.
- Już nie żyje. Widocznie zabiłaś go jak uciekałaś. A teraz złaś.
- Nie.
- Czemu?
- Bo może być tam jego rodzinka.- Chase uśmiechnął się i złapał mnie za ręce. Jedną ręką odgarnął mi kosmyk włosów i przybliżył się trochę. Czuje ciepło, które odbija się od niego. Bez chwili zastanowienia wbiłam się w jego usta. Chase był bardzo zaskoczony, ale szybko oprzytomniał i odwzajemnił pocałunek. Trochę rozchylił mi usta i dał mi bardziej namiętny pocałunek. Wzięłam swoje ręce wokół jego szyi, a Chase bardziej mnie objął. W jego ramionach można czuć się bezpiecznie. Trochę brakowało mi tchu więc odsunęłam się od niego. Czy to właśnie działo się naprawdę, czy to jest tylko piękny sen? Nie, to nie jest sen. On nadal tu stoi, trzyma mnie za ręce i patrzy się na mnie tym swoim pięknym wzrokiem.
- Jesteś wyjątkowa.- Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Ja wyjątkowa? Pierwszy raz ktoś tak o mnie mówi. To bardzo miłe uczucie.
- Naprawdę?
- Oczywiście.- Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. Chase złapał mnie w tali i pomógł mi zejść z komody. Podeszłam do łóżka i zobaczyłam pana pająka. Ale on ohydny. Mam nadzieje, że nie ma jego rodzinki.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.
- No tak, ty możesz być zmęczony, bo nie spałeś przez cały dzień.
- Co będziesz robić przez całą noc?
- Hm... Może wreszcie zacznę czytać drugą część mojej książki.
- To ci nie będę przeszkadzać.- Chase wyszedł, a ja usiadłam na łóżku i zapaliłam lampkę. Dobra, gdzie jest ta cholerna książka? No tak, zostawiłam w sali tronowej. No cóż, muszę inne zajęcie znaleźć. Szkoda, że nie wiem jakie.
Jak pisałam ten rozdział najbardziej trudne było dla mnie opisanie sceny miłosnej i może dlatego jest taka krótka, ale dla mnie to trochę trudne. Mam nadzieje, że się spodobało, a następny rozdział będzie za tydzień. Pozdrawiam czytelników.   
    

niedziela, 31 sierpnia 2014

Zazdrość.

Siedzie sobie na tronie Chase'a i czytam książkę o wampirach. Kto by pomyślał, że Chase czyta książki. Osoba powyżej medytuje sobie w tym samym miejscu gdzie ja jestem.
- Chase mój drogi tutaj jesteś, wszędzie cię szukałam.- Ale ona się do niego liże, ja nie mogę, jak ona mnie tym denerwuje. Widać, że nie tylko mnie denerwuje.
- Czego chcesz?!- Jest wściekły. Gdy Chase medytuje lepiej mu nie przeszkadzać.
- Przyszłam spędzić z tobą czas. A ona co tutaj robi?! I czemu siedzi na twoim tronie?!- Co Wuya, zazdrosna, że ja mogę tu siedzieć, a ty nie? O, jak mi przykro.
- Czytam nie widzisz? A właśnie, Chase masz drugą część tej książki?- Naprawdę mnie wciągnęła.
- Tak. Jest u mnie w pokoju.- No ta idę zbadać twój pokój Chase. Zobaczymy co tam masz jeszcze.
- To lecę po drugą książkę.- Wstałam i skierowałam się do pokoju.
- I co, tak po prostu pozwalasz jej iść do swojego pokoju?
- Masz racje, pójdę z nią. Tam bynajmniej ciebie nie ma.
- Chase, nie oto mi chodziło!
Idę sobie powolutku do pokoju złotookiego, gdy nagle zauważam kątem oka, że właśnie idzie za mną. Co jest? Boi się, że nie dotrę, czy co?
- Idziesz ze mną?- Może coś się stało, albo myśli, że coś mu zbije.
- Tak. Nie chcę być sam na sam z Wuyą.- I wszystko jasne.^^ Dotarliśmy do jego pokoju i podał mi książkę.
- Dzięki. To idę poczytać.- Już miałam ruszyć, gdy Chase złapał mnie za ramię. Jego dłoń jest taka ciepła, że aż czyje ją na całym ciele, a serce bije jak szalone.
- Za 15 minut trening, pamiętaj.- Jego oddech czyje na szyi. Taki łagodny i ciepły.
- Jasne.- Spojrzałam mu prosto w oczy i dałam całusa w puliczek. Jak najszybciej wyparowałam stamtąd i wpadłam do sali tronowej. Na bank był zdziwiony. Usiadłam na tronie opierając się o jedną poręcz, a na drugiej trzymam nogi. Już otworzyłam książkę gdy zobaczyłam Wuye. Co ona chce? Nie da spokojnie poczytać głupiej książki.
- Mówiłam ci żebyś się do niego nie zbliżała!- Myślisz, że Chase to twoja własność? Mylisz się, to też człowiek.
- Nie wiem o co ci chodzi? Ja nic nie robie.
- Nie kłam, widzę jak owijasz go sobie wokół palca!
- Nic takiego nie robię! Odwal się!- Zaczynam tracić cierpliwość.
- Odwale się kiedy będę chciała!
- Wuya!- Chase, jesteś moim bohaterem.
- O, Chase, witaj. Ja... ja właśnie pytałam się naszej Azulei, czy ciekawa książka.- Lizus.
- Idź stąd. Mamy właśnie trening.- Słucham? Nie minęło nawet 15 minut, może 5. Nie dadzą człowiekowi książki poczytać. T^T
- Oczywiście, mój drogi.- Jeszcze na mnie prychnęła i wyszła. Zaczyna mnie tym wkurzać.
- Co od ciebie chciała?- Mam mu powiedzieć co mi mówiła? Może powinnam? Nie, bo jeszcze bardziej mi się oberwie od niej.
- Była zła, że mogę tutaj siedzieć, i tyle.- Po części mówię prawdę. Było to po niej widać.
- Jeżeli będzie ci przeszkadzać, powiedz mi. Zajmę się tym.- Jaki on kochany. Chce mnie chronić przed tym babskiem.
- Okey.- Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
- Dobrze, czas na trening. Dziś będziemy uczyć się podstaw do żywiołu ziemi.- Wstałam i stanęłam koło niego. Pokazał mi najłatwiejsze ruchy i kazał mi je powtarzać. Stanęłam jak mi kazał i zaczęłam ćwiczyć. Chase usiadł na tronie i bacznie mnie obserwuje. Przez 30 minut robię te same ruchy i idą mi coraz lepiej. Bynajmniej idzie mi lepiej niż z żywiołem wody.^^
- Bardzo dobrze Azuleo. Codziennie stajesz się bardziej silniejsza.
- Dziękuje Chase.- Chyba się zaczerwieniłam. Patrzy się na mnie tym swoim wzrokiem i ma ten ciepły uśmiech. On wie co na mnie działa.
- Możesz mieć przerwę.- Wstał i powoli zaczyna do mnie iść. Co on kombinuje? Stanął koło mnie i wziął moją rękę. Chyba jestem cała czerwona. Podniósł  drugą i położył mi na trzymanej przez niego ręce książkę.
- Super, mogę dalej czytać.- Szybko podeszła do tronu i usiadłam się wygodnie, opierając się o poręcz. Chase podszedł do mnie i ukucnął. Co on chce zrobić? Jego oczy są bardzo tajemnicze jak cały on. Nic nie można odczytać. Umie maskować emocje.
- Widzę, że wciągnęła cię ta książka.
- I to jak. Nie wiedziałam, że może być taka ciekawa.- Włożyłam nos w książkę i zaczęłam czytać. Po pewnej chwili poczułam jak ktoś łaskocze mnie po nodze. Kurde, nie wiedziałam, że mam tutaj łaskotki. Chase powolutku, opuszkami palców przejeżdża po mojej nodze. To nawet jest miłe uczucie. Złapałam rękę Chase'a i spojrzeliśmy na siebie. Jego oczy nadal nic nie mówią, a przez jego łobuzerski uśmieszek jest mi gorąco. Drugą ręką zdjął mi kosmyk włosów z twarzy. Pewnie jestem cała czerwona jak burak.
- Chase, byś mógł przyjść na chwile?- No tak, Wuya umie popsuć atmosferę.
- Czego chcesz Wuya?!- Wstał i poszedł do pomieszczenie gdzie jest Wuya. No dobrze, mogę dalej czytać książkę. Zaraz, zaraz... Wuya jest sam na sam z chase'em. A co jeśli... Matko, nie wiadomo co jej siedzi teraz w głowie! Książka poczeka, muszę tam iść! Szybko wstała i pobiegłam do pomieszczenie gdzie są Chase i Wuya.
- Chase, może spędzisz trochę czasu ze mną?- Moje oczy! Ona kręci biodrami i trzepocze rzęsami. Będę mieć koszmary. Chase próbuje się odsuwać, ale za nim jest ściana. Musze coś wymyślić, ale co?
- To, po to mnie zawołałaś?!- Widać, że jest wkurzony i próbuje uciec Wuyi, ale niestety za nim jest ściana. Będzie w pułapce. Co mam zrobić, co mam zrobić? Już wiem! Szybko pobiegłam do kuchni i zrobiłam z wody ostry sopel lodu. Ile sił w nogach dobiegłam gdzie są Wuya i Chase. Czarnowłosy próbuje odczepić od siebie wiedźmę , ale nie udaje mu się.. No dobra, Chase masz u mnie dług.
- Aaaa!- Jak boli! Krew leje się strumienie. Azulea tylko mi nie zemdlij kobieto. Rany widzę podwójnie, nie dobrze. Chyba to był głupi pomysł.
- Azulea!
- Jak zawsze musi wszystko zepsuć!- Słuchać, że jest zła. Widzę rozmazaną postać biegnąca w moim kierunku, ale ja... witam ciemność.
***
W ostatniej chwili złapałem Azulee, która by walnęła głową o podłogę. Jej ręka mocno krwawi. Co ty chciałaś zrobić dziewczyno?
- Wuya przynieś jakiś bandaż! 
- Ale...
- Żadne ''ale'', idź i nie marudź!- Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Rana nadal krwawi, a ta wiedźma nie przyłazi. Gdzie jest do cholery?!
- Co tak długo?!- Jestem tak wkurzony na nią, za to co próbowała przed chwilą zrobić. A co jeżeli Azulea to sobie zrobiła bo nas widziała. Jeżeli tak to własnoręcznie utopie tą wiedźmę! 
- Musiałam to znaleźć.- Wyrwałem  jej z ręki bandaż i owinąłem go wokół rany. Spojrzałem na nią. Gdy śpi jest bardzo słodka. Nie wiedziałem, że jeszcze kiedyś będę coś czuł do dziewczyny. To co się wydarzyło 1500 lat temu, było dla mnie wielką torturą. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś zaufam dziewczynie. Azulea jest inna i nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś jej się stało.
- Chase, jak z nią wszystko w porządku to możemy dokończyć co zaczęliśmy.- Teraz wyrwała mnie z równowagi. Wstałem i podszedłem do niej. To wszystko przez nią. Na pewno Azulea nas zauważyła i sobie to zrobiła. Ja nawet nie mogłem uciec, byłem w pułapce.
- Wynoś się stąd! Nie chce cię widzieć!- Straciłem cierpliwość do tej wiedźmy. Wuya ze złą miną wyszła z pokoju Azulei. Usiadłem koło jej łóżka i złapałem za rękę. Poczekam aż się obudzi. Musze jej tą niezręczną sytuacje wyjaśnić.
   

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Pierwszy trening z Chase'em.

Tą notkę dedykuje Layali N. bo jako pierwsza skomentowała mojego bloga. Życzę miłego czytania :)  
Chase tylko pstryknął palcami i znaleźliśmy się w jego pałacu. Dosłownie. Jego dom wygląda pięknie.
- Rany, to najpiękniejsze miejsce które widziałam, a widziałam wiele.- Poczułam ciepłe ręce na moich ramionach. To Chase z ciepłym uśmiechem. On wie co na mnie działa. Ma taki wzrok, że aż mi ciepło w środku.
- Chodź, oprowadzę cię.- Wszystko jest takie piękne, tyle wodospadów^^. Niewiarygodne, że tutaj mieszka wielki i potężny księże ciemności. Po 15 minutach przechadzki znam wszystkie zakamarki pałacu. Musze przyznać, dom ma wielki.
- A to będzie twój pokój Azuleo.- Otworzył drzwi i ujrzałam piękny widok. Wielkie wyro, lustra, własna łazienka i wiele innych rzeczy. Jestem w niebie.^^
- Chase, mieszkasz tu sam? Oczywiście oprócz  twoich kotów?
- Jeszcze mieszka tu taka wiedźma, która jest moim wykrywaczem Shen Gong Wu.
- Myślałam, że nie interesują cie te zabaweczki.
- Bo nie, ale czasem trzeba wiedzieć co się ujawnia.
- Aha, czyli jak dobrze rozumiem, gdyby ona nie była twoim wykrywaczem Wu to jej tu by nie było?- Musze wiedzieć czy ją lubi, czy nie. Po prostu muszę wiedzieć.
- Nawet stopy by nie postawiła- Jej, nie lubi jej.^^ To już coś. Oj, ktoś na horyzoncie. To chyba ta wiedźma. Rany nawet ładna, nie dobrze.
- Chase! Kochany gdzie byłeś, martwiłam się.- Jaki lizus z niej.
- Nie twój interes Wuya!- Widać, że jej nie lubi, ale ona za dużo sobie pozwala. Nie wie co to przestrzeń osobista?
- A co to za dziewucha?!- Widzę, że już się nie lubimy.
- To Azulea, moja uczennica. Masz być miła dla niej, zrozumiano?!- Chase odwrócił się do niej i spojrzał na nią morderczym wzrokiem, a Wuya zrobiła swoją słodką minkę.
- Oczywiście, Chase.- Wzięła swoją śmierdzącą rękę na jego puliczek i zrobiła słodkie oczka Ja tu zaraz podłogę ze złości spale. Chase szybko odsunął rękę Wuyi i odwrócił się do mnie. Widać, że nie daje się jej urokowi, to dobrze.
- Za godzinę zaczniemy trening, dobrze?- Uśmiechnął się tym swoim ciepłym uśmiechem i znowu mi gorąco.
- Dobrze.- Chase poszedł w kierunku sali tronowej, a ta ździra Wuya nadal tu stoi i gapi się na mnie. Widzę, że będzie kłótnia.
- Posłuchaj moja droga, Chase jest mój i nie próbuj się do niego zbliżać.- Oznajmiła mi i poszła w innym kierunku. Uważasz, że Chase jest twój? To zaraz zobaczymy kogo będzie. Szybko pobiegłam do sali tronowej. Chase medytuje. Może nie będę mu przeszkadzać? E tam, usiądę koło niego.
- Coś się stało Azuleo?- Ma zamknięte oczy, a wie, że to ja. Dobry jest.^^
- Em... Nie, nic się nie stało tylko... mogę poćwiczyć z tobą żywioł wody?
- Ale trening jest za 30 minut.
- Im szybciej tym lepiej.- Chase odrazu otworzył oczy. Ciekawi mnie jedno, czy on ma takie oczy od urodzenia.
- Podobasz mi się. Dobrze, chodźmy.- Poszliśmy do jednego z wodospadów. U niego to mogę uczyć się panowania nad wodą.
- Dobrze, skup się na wodzie i spróbuj ją podnieść.
- Okey.- Podniosłam rękę do góry i nic się nie stało. Spróbowałam jeszcze raz i nadal nic. Po,,, 10 minutach wkurzyłam się.
- Ah! Nie mogę!- Chase podszedł do mnie od tyłu i złapał moje ręce. Czuje jego oddech na mojej szyi. To takie miłe uczucie. Zrobił ten sam ruch moimi rękoma i udało się.O_o Ale jak?
- Popróbuj jeszcze trochę, dobrze.- Te słowa wyszeptał mi do ucha. Mam takie dziwne uczucie w brzuchu.
- Dobrze.- Przez następną godzinę ćwiczyłam ten układ i jest coraz lepiej.
- Doskonale, widzę, że ci wychodzi. To teraz czas na trening sztuk walki. Umiesz coś?- Pyta jakby nie wiedział. No tak, on nie wie, głupia ja xD.
- Pewnie. Jeszcze jak mieszkałam w Ameryce uczyłam się sztuk walki.- Teraz ciesze się, że tata zapisał mnie na te karate, mogę teraz pochwalić się Chase'owi.^^
- Dobrze, to pokaż co umiesz.- Przez dwie godziny walczyliśmy ze sobą. Dobrze walczy. Moje ciosy parował, ale gdy ja miałam jego ciosy parować to już było gorzej.
- Dobrze walczysz, ale blokowanie ciosów jeszcze będziemy musieli poćwiczyć.- Odparł ze złośliwym uśmieszkiem. Ile on ma tych uśmiechów? Eh... I tak we wszystkich wygląda pięknie.^^
- Jesteś zbyt szybki.
- Wszyscy tak mówią, a teraz spróbuj mnie znaleźć.- Co? Jak znaleźć? Chase w pewnej chwili znikł w cieniu. Teraz rozumiem. Dobra, gdzie jesteś kochany? Gapiłam się po wszystkich stronach i... dostałam w biodro. To boli. T^T
- Nad tym też będziemy pracować.
- To fajnie.- Czarnowłosy pomógł mi wstać i poszliśmy do jadalni. Pora na jedzonko! Dobra co sobie zrobić na kolacje? Tosty! Po pięciu minutach miałam gotowe. Usiadłam sobie koło Chase'a i biorę się za jedzonko.
- Widzę, że głodna jesteś.
- Wiesz, ja od rana nic nie jadłam.- Przez 10 minut rozmawialiśmy sobie. Kto by pomyślał, że mamy tyle wspólnego. Niestety tą miłą atmosferę zaraz ktoś zepsuje. Perfumy Wuyi tak pachną, że można ją wyczuć nawet w Niemczech. Że się nimi nie dusi.
- Chase, kochanie.- O wilku mowa... Kochanie!? Chyba długo nie miała laczka w przełyku.
- Ile razy mam ci mówić, byś mnie tak nie nazywała!
- Chase, wyczuwa, nowe Shen Gong Wu, musimy lecieć.- Widać, że jej też zależy na tuch zabaweczkach.
- Nigdzie nie lecimy, nie interesują mnie Shen Gong Wu, a teraz daj mi spokój, idę pomedytować.- Szybko wstał odtrącając Wuye z jego ramion i poszedł do sali tronowej. Ja chyba też pójdę, nie chce siedzieć tu z nią. Szybko pobiegłam do swojego pokoju, przebrałam się i wskoczyłam na łóżko patrząc sobie przez okno. Zastanawia mnie jedno: Czy rodzice się o mnie martwią i czy smoki kapnęły się, że mnie nie ma. Hm... Zobaczy się.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Tylko ty mnie doceniasz Chase.

Siedzę sobie na Dojo i wsłuchuje się w powietrze by usłyszeć rozmowy mnichów, ale to dość trudne. Musze wiedzieć czy Chase ma racje. Wydaje mi się, że chce mi pomóc. O, coś słyszę! Nareszcie^^!
- To nie jej wina, że przegrała. Chase jest już w tym dobry, a ona jest dopiero nowa. Każdemu się zdarza przegrać.- Bynajmniej Rai stoi po mojej stronie.
- Ale Rai ona dała mu wygrać!- Co?! Omi, teraz przegiąłeś.
- Omi ma racje. Azulea powinna nie latać z nami po Shen Gong Wu!- I ty Kimiko przeciwko mnie?
- Jak możecie tak mówić? Gdybym to ja przegrał, byście też tak mnie osądzali?
- Koniec kropla kowboju. Tak będzie najlepiej.- Clay nie wpieniaj mnie.
- No... Może macie racje.- Co?! O_o Rai, nie! Dość tego! Chase ma racje, oni mnie nie chcą i nie doceniają mnie, ale to jeszcze nie koniec szpiegowania. Musze się dowiedzieć więcej. Po godzinie wylądowaliśmy i szybko pobiegłam do pokoju. Nadal nie rozumiem czemu to robią. Najpierw moi rodzice mnie wywalają na zbity pysk, a teraz oni mnie oskarżają o to, że mu dałam wygrać. Chce mi się płakać, ale nie, nie mogę teraz rozczulać, muszę iść ich podsłuchać, tylko gdzie oni są? Dobre pytanie. O, Dojo. Spytam go.
- Dojo, wiesz gdzie jest reszta?
- U Mistrza Funga.- I wszystko jasne. Teraz gadają z nim o mnie pewnie. Super. Ciekawe czego  się jeszcze dowiem.
- Mistrzu, Azulea dała wygrać Chase'owi, nie możemy jej ufać! - Omi ma chyba zły dzień. Ja dać wygrać Chase'owi? No, ale to może tak wyglądało, bo nic nie robiłam. Ale co ja mogłam zrobić? Nie umiem kontrolować żywiołów, bo mnie jeszcze nie nauczyli.
- Młodzi mnisi, musicie być cierpliwi. Azulea jest nowa i dopiero się uczy. Dajcie jej czas.- Fung, jak zwykle mądre słowa.
- Ale mistrzu, przez nią możemy stracić dużo Shen Gong Wu!- A Kimiko tylko te zabaweczki w głowie.
- Azulea jest smokiem żywiołów, ona dłużej będzie się uczyć. Dajcie jej czas.- Nie wysilaj się Fung.
- Już lepiej było gdy była nas czwórka.- Cytrynka właśnie złamał mi serce, to tak boli T^T. Chase miał racje, oni mnie nie chcą. Tylko on mnie wtedy docenił i  do niego mam ochotę odejść, tylko nie wiem jak. Ah, przejdę się. Wyszłam z klasztoru i usiadłam na ziemi w lesie. Nie wiem jak mam odnaleźć Chase'a. Chce go zobaczyć, przy nim czuje się inaczej i bezpiecznie.
- Widzę, że dowiedziałaś się wszystkiego.- Znam ten głos, to Chase^^. On jest jak ninja, pojawia się znikąd.
- Miałeś racje. Oni mnie nie chcą.- Tylko nie płacz, nie przy nim.
- Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie dołączyć. Do Heylinu. ''Do Heylinu''. Może to byłby dobry pomysł. Nauczyłby mnie panowania nad żywiołami, i bym mieszkała z fajnym facetem^^.
- Tylko ty mnie doceniasz Chase.
- A powinni wszyscy.- Jego uśmiech jest bardzo ciepły, a jego oczy wtapiają się we mnie. Mam dziwne uczucie w brzuchu, ale bardzo mi się to uczucie podoba.
- Dołączę do Heylinu.

Widzę, że nikt nie komentuje i nawet nie wiem czy ktoś to czyta lub wchodzi na bloga, ale ja nadal będę pisać. Mam wenę i to bardzo wielką. Ten blog to dla mnie rozrywka i zabija nudę^^. Następna notka będzie za tydzień w poniedziałek. 

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Mogłam wziąć okulary przeciwsłoneczne.

Lecimy tak trzy godziny i chyba zaraz zwariuje! Widoków nie ma bo lecimy w chmurach, bomba. Niech ktoś zakończy tą nudę bo ja się zaraz potne, no.A może zeskoczę z Doja i będę mieć ubaw? Nie, nie chce być naleśnikiem.
- Zobaczcie, wiedze wieże Eiffla!- Wykrzyczał Omi. Wydawało mi się, że jest większa. Zaraz, zaraz coś widzę. To Shen coś tam!
- Widzę waszą zabaweczkę!- Krzyknęłam i szybko zeskoczyłam z Doja. A jednak nie zostanę naleśnikiem^^. Azulea nie patrz w dół, nie patrz w dół i weź tą rzecz. Kurna, co to za światło? Oślepłam! Mogłam wziąć okulary przeciwsłoneczne.
- Chase Young!- Isłyszałam jak Omi wykrzykuje. Jaki Chase? Czy to on trzyma też tą rzecz? Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam uśmiechniętego łobuzersko chłopaka. Ma piękne, długie, gęste, czarne włosy i piękne złote oczy. Jaki on boski. Co ja wygaduje do cholery? No... To co jest prawą. Czuje od niego tajemniczość, a jego złote oczy mówią same za siebie.
- Wyzywam cię na pojedynek mistrzów Azuleo.- Powiedział to tak miło, a moje imię tak słodko. Azulea opanuj się!
- Skąd znasz moje imię?- Niewiarygodne, że zna moje imię. Ale jak? Coraz bardziej mi się podoba.
- Twoje oczy mi powiedziały.- Jakie to słodkie. Kurcze, moje serce bije szybciej, niedobrze.
- Przyjmuje wyzwanie. Na jakich warunkach?
- Kto pierwszy dobiegnie do tego maleństwa, wygra.
- Okey, ale bez tych zabaweczek.
- Podoba mi się twoja bojowość- Znowu mi gorąco, cholera. Zaraz, zaraz czy on ze mną flirtuje? Nie znam się na takich rzeczach.
- Pojedynek mistrzów! Gong Gi Tan Pai- Krzykneliśmy razem i otoczenie się zmieniło. Ale magicznie. Przede mną wytworzyła się trasa, a na mecie jest ta zabaweczka. Chyba nie będzie tak trudna. Szybko ruszyłam przed siebie. Kurcze Chase jest bardzo szybki. Musze go jakoś zatrzymać, ale jak? Wiem! Wzięłam do góry ręce i przed nim pojawiła się ściana ziemi. Ale farciarz, ominął to. Szybko biegłam dalej i coś mnie złapało za nogę. Co to jest do cholery? ZOMBIE! Odwalcie się ode mnie wy trupy! No nie, Chase doszedł do mety. Po paru chwilach wszystko wróciło do normy, Ja oczywiście siedzę na dupie i to na ziemi. Ale boli. Zobaczyła przed sobą rękę, wzięłam do góry oczy i właścicielem tej ręki jest Chase^^. Jaki on kochany. Wziełam jego ręke i wstałam na równe nogi. Uśmiecha się tak ciepło, że asz mi gorąco. Ooł, idzie cytrynka i to zła.
- Azulea, jak mogłaś przegrać tak łatwy pojedynek!- Co mnie się czepiasz? Jestem nowicjuszką i mam prawo przegrać. Ale mnie wkurzył. Próbuje nie wybuchnąć.
- Przepraszam.- Udaję smutną, ale w ciele gotuje się ze złości.
- Przeprosiny nic nie dadzą. Lepiej nie bierz udziału w poszukiwania Shen Gong Wu.- To akurat zabolało i to bardzo. Uważacie, że jestem beznadziejna?! To wam pokarze!
- Nie przejmuj się nimi. Dla mnie jesteś dobrą wojowniczką.- Zobaczyłam jak Chase się tak ciepło uśmiecha, że znowu mi gorąco. Cholera, nienawidzę takich uczuć.
- Serio?
- Pewnie. Drzemie w tobie poteżna moc. Czuje ją. Nie myślałaś o odejściu od nich?
- Nie. Do teraz! Traktują mnie jak osła!
- A taka nie powinno być. Jesteś silna w duchu i to widać. Podsłuchaj ich rozmowy i przekonaj się co o tobie myślą.
- Tak zrobie, ale czemu mi pomagasz?
- Bo potrzebujesz kogoś kto cię docenia.
- Dziękuje ci.- Przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk. On jest bardzo miły dla mnie. Wezmę jego słowa do serca i pobawię się w szpiega. Szybko pobiegłam do Doja i ruszyliśmy. Chase dodaje mi otuchy i dziwnie się przy nim czuje, jakby zauroczenie.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Czy każdy starzec medytuje?

Lecimy tak już dwie godziny i mi się nudzi. Nie wiem co robić. Niech ktoś coś powie bo zaraz zwarjuje.
- Hej Azuleo!- Przywitał się Omi siadając koło mnie
- Hej Omi! Ile jeszcze będzie trwać podróż?
- Już jesteśmy, zobacz!- Obrócił moją głowę i zobaczyłam wielki i piękny klasztor. Ale i tak widziałam ładniejsze rzeczy^^. Zsiedliśmy z Doja i rozglądam się po tym miejscu. Jest bardzo ładny.
- Choć Azulea! Przedstawie cię Mistrzowi Fungowi!- Rai złapał mnie za rękę i ciągnie mnie do ich mistrza. Wnętrze też jest ładne. Szybko stanęliśmy koło pokoju chyba tego mistrza.
- Nie martw się Azuleo, Mistrz Fung jest bardzo miły- Oznajmił mi Dojo
- Trzymam za słowo.- Weszłam do jego pokoju w raz z Dojo i Raiem. Fung siedział na podłodze i medytował. Jak każdy stary człowiek tylko to robi, ja pierdziele. Nie mają czegoś innego do roboty tylko to?
- Widzę, że przyprowadziliście smoka czterech żywiołów- Dobry jest. Wie kim jestem, to już coś.
- Yyy... Tak, jestem Azulea- Ukłoniłam się przed nim i on tak samo. Z wyglądu wygląda bardzo miło.
- To wielki zaszczyt cię spotkać Azuleo. Smok żywiołów jest tylko jeden, więc jesteś nieśmiertelna.- O ja cię kręce, ja nieśmiertelna O_o ?
- Mistrzu, czy Azulea może być adeptką?- Spytał Rai z nadzieją w głosie. Jakie to słodkie, chcą żebym została. No on chce, z tamtymi to jak nie wiem.
- Oczywiście Raimundo, pokarz Azulei pokój i idzcie na trening.- Już trening? Czy mu odbiło na starość?
- Dobrze mistrzu.- Rai znowu złapał mnie za ręke i pociągnoł mnie i poszliśmy do pokoi. Pierwsza myśl. Mam spać na podłodze O_o ? Eh... no dobra, lepiej tu niż pod mostem.
- Prosze oto ubiór adepta Xiaolin, przebierz się i choć na podwórko.- Oznajmił mi Rai.
- Jasne.- Jak zniknoł mi z oczu, szybko się przebrałam i powoli sobie ide oglądając wszystko. Ładne obrazy. Ide cały czas prosto i napotykam kuchnie, Ja pieprze jaka wielka. Dobra koniec zwiedzania ide na dwór. Już wiem gdzie iść bo Dojo krzyczy tak głośno, że by go można usłyszeć asz z Niemiec.
- Dzieciaki! Nowe Shen Gong Wu!- Shen co? Co to jest kurna?
- Jakie Dojo?- Spytał Clay. Nikt mi nie powie co to jest, nie?
- To krypta mocy. Ten kto ją urzywa może schwytać przeciwnika w sześcianie i pozbawić go mocy. Bardzo przydatne Wu.
- To na co czekamy? Lecimy!- Wykrzyczał Rai i Dojo powiększył się. Szybko wskoczyłam na niego i lecimy do Francji. Super, kolejne godziny nudy T^T.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Nie wiecie, że w ludzi, robotami się nie rzuca ?

Dzisiejszy dzień jest dość pochmurny. Chyba kropi. Oczywiście uwielbiam taką pogodę, ale że moi głupi rodzice kazali mi się wynosić z domu to nawet pogoda nie poprawi mi humoru. Jak mogli mnie wywalić z domu? Swoją jedyną córkę? Rozumiem że są źli na mnie, ale tego bym się nie spodziewała. Czy to moja wina, że wysadziłam klasę do chemii i prawie dom? No może troszeczkę, ale nie powinni mnie wywalać. Eh, dupki. I gdzie mam się zalęgnąć? Dobre pytanie.
- Jack Spicer! Szykuj się na poniżającą porażkę!- Kto tak krzyczy?
- Ah tak? Jackboty na nich!- Następny koleś, który wali ryjem. Musze zobaczyć co się tam dzieje. Tylko po cichutku by mnie nie zobaczyli. Szybko podeszłam do krzaków i prawie bym dostała robotem prosto w łep. Tolerancji nie mają. Jeszcze raz uchyliłam głowę i zobaczyłam 5 osób. Japonkę, żółtogłowego, kowboja, Brazylijczyka i chłopaka z makijażem, który lata... na helikopterze O_o Chyba jakiś maniak z niego. No dobra czas wyjść i dokopać im za to, że prawie odrąbali mi łep.
- Przepraszam bardzo, ale czy nie wiecie, że w ludzi, robotami się nie rzuca?- Wzięłam ręce na biodra i spojrzałam w nich mrożąc ich wzrokiem.
- Przepraszamy- Wykrzyczała cytrynka.
- Zobaczcie ona ma Wu na ręce!- Odparła japonka pokazując palcem na moją ręke. Co oni chcą od mojej branzoletki? Zwyczajna jak wszystkie. Poczułam jak ktoś łapie mnie z bluzke. To jest ten klaun czerwonowłosy.
- To Shen Gong Wu jest moje i ta piękna dziewczyna też- Ale ma głupi uśmiech i zaraz, ja jego? Chyba go porąbało!
- Zostaw mnie ty robalu!- Podniosłam ręce do góry i... zdmuchnęłam go?O_o Szybko upadłam na ziemie. Moja biedna kość ogonowa.
- O rany, to smok czterech żywiołów!- Wykrzyczał jakaś jaszczurka i przykleiła mi się do twarzy. A myślałam że gady mają lepką skórę, a tu nowość.
- Jesteś tego pewien kowboju?- Spytał blondyn poprawiając kapelusz. Halo! Ja tu nadal siedze i wszystko słysze.
- Oczywiście. Nie widziałeś jak Jacka wystrzeliła?
- Yyy... Okey, ja nic nie rozumiem- Odparłam wreszcie. Jaszczurka odkleiła się od mojej twarzy, a brazylijczyk pomógł mi wstać.
- Jestem Omi, to Kimiko, Raimundo i Clay oraz Dojo.- Przedstawił wszystkich cytrynka.
- A ja Azulea- Powiedziałam otrzepując się z kurzu.
- Może byś chciała dołączyć do nas jako adept w klasztorze xiaolin? Byś się nauczyła kontrolować twoją moc.- Odparł Rai. I teraz burza mózgów. Zostać tutaj gdzie moi rodzice wywalili mnie jak psa, czy iść tam gdzie mnie chcą? Mam dylemat.
- Chętnie z wami polecę- Wszyscy byli zadowoleni. Dojo powiększył się i czwórka mnichów usiadła na nim, a jak nadal nie wiem o co chodzi. To, to jest smok?!O_o I mam na nim usiąść?
- Nie bój się, wskakuj- Powiedział Rai podając mi rękę. Widzę w jego oczach blask satysfakcji i podniecenie. Nie myśląc długo wzięłam jego rękę i usiadłam na Dojo i lecimy do Tybetu.

Witajcie!

Witajcie na moim blogu, w którym będę opowiadać o losach 16-letniej Azulei w Heylinie.
Sama będę wymyślać opowiadania ale będą tam bohaterowie ''Xiaolin pojedynek mistrzów''.
Jeszcze dziś będzie pierwsza notka :)