wtorek, 30 września 2014

Skok w przeszłość Chase'a.

Od dwóch dni główkuje co nakłoniło Chase'a do wypicia Lao Mang Long. On na pewno to pamięta. Coś albo ktoś zrobiło coś strasznego i Chase zmienił zdanie by to wypić. Muszę dowiedzieć się tylko nie wiem jak. On na pewno mi nie powie, a inni pewnie też niewiedzą. Gdybym mogła cofnąć się o 1500 lat i dowiedzieć się. Zaraz, Jack ma piasek czasu. Dowiem się wszystkiego.
- Chase, wychodzą!- Lepiej mu powiedzieć, że mnie nie będzie.
- A gdzie idziesz?- Będziesz zły jak ci powiem.
- Do Jack'a.
- Co?! Znowu do tego insekta?!
- Nie martw się, nie zarażę się głupotą i nie będę u niego długo.
- Mam nadzieje.- Szybko użyłam mojego Wu i dostałam się do piwnicy Jack'a. Buduje kolejne roboty. Jakby nie miał czegoś innego do roboty.
- Jack?
- Azulea, jak dobrze cię widzieć.
- Tak, mnie też. Słuchaj, mogę pożyczyć piasek czasu?
- Wybacz. Wczoraj przegrałem go i teraz jest u mnichów.
- Jack! Czy ty wszystko musisz przegrywać?
- Wybacz.- Jack tylko się nie rozklejaj.
- Dobra, dobra. Więc muszę iść do xiaolin. Jak ja nie chcę.- Teleportowałam się i dostałam się do krypty z Shen Gong Wu. To będzie łatwiejsze niż odebranie dziecku cukierka.
- Azulea?- Cholera!
- Rai.
- Co ty tutaj robisz?
- Ja? Ja chciałam tylko pożyczyć piasek czasu.
- A po co ci on?
- Chcę dowiedzieć się co nakłoniło Chase'a do przejścia na stronę zła.- Myśli. Jeżeli nie da mi Wu po dobroci to użyję siły.
- Dobrze, dam ci piasek czasu, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?- Nie, nie odejdę od Chase'a.
- Pójdę razem z tobą.- Tego się nie spodziewałam.
- A po co?
- Chcę pobyć trochę czasu z tobą.
- No dobrze, to chodź.- Weszliśmy do krypty i użyliśmy piasek czasu. W jednej chwili znaleźliśmy się przed klasztorem. Matko, ile tutaj skał. Co się tutaj stało?
- Natrafiliśmy na czas gdzie Dashi uwięził Wuye.
- Chodź! Musimy znaleźć Chase'a.- Szybko pobiegliśmy w stronę świątyni i schowaliśmy się za wielkim kamieniem. Przed nami stoi trójka, nie teraz czwórka ludzi. Trzej mężczyźni i jedna kobieta, która przed chwilą przybiegła.
- Azulea, popatrz! Tam stoją Mistrz Dashi, Mistrz Guan oraz... Chase.- Spojrzałam na Chase'a. Wygląda zupełnie inaczej. Ma normalne złote oczy, krótsze, ale nadal długie, czarne włosy. Wygląda tak słodko. Koło niego jest jakaś dziewczyna która go... tuli?!
- Co to za dziewczyna?!
- Chyba jego dziewczyna.
- Co?!
- No tak wygląda. Przybiegła do nich gdy schwytali Wuye.- Czuję się źle. On miał dziewczynę. I mi nie powiedział. W tej samej chwili Chase i Guan ruszyli w naszym kierunku, a Dashi i ta dziewczyna szybko pobiegli do klasztoru. Dziwne. Cholera! Straciłam z oczu Guan'a i Chase'a.
- Rai, widzisz gdzieś Guan'a i Chase'a?
- Mówisz o nas?- Szybko odwróciliśmy się. Przed nami stoją nasze zguby.
- Yyy... Tak.- Nie wiem co powiedzieć.
- Jestem Raimundo, a koleżanka Azulea. Jesteśmy z przyszłości. Przybyliśmy tu by...- Spojrzał na mnie. Nie wiem co mam mówić.
- By dowiedzieć się więcej o was.
- To bardzo miłe z waszej strony. Chodźcie do klasztoru. Pewnie jesteście głodni.- Chase, ty mnie znasz na wylot. Wszyscy razem poszliśmy do klasztoru i usiedliśmy przy stole. Chase usiadł koło nas, a Guan poszedł do kuchni. Za Chase'em jest ukryta jakaś waza w kształcie smoka. Wiem co to jest. To zupa Lao Mang Long. Pewnie się zastanawia.
- Powiedź Azuleo, o ile cofnęliście się?
- O całe 1500 lat.
- To kupa czasu, pewnie za tyle lat to my będziemy pod ziemią.
- Nie do końca. Ty i Guan nadal będziecie żyć. Będziecie wyglądać tak jak teraz. No, tak dokładnie ty się zmienisz z wizerunku, ale nadal będziesz w tym wieku co teraz.- Walnęłam mocno Rai'a by nie powiedział za dużo. Czasem ma za długi język. Nie możemy dopuścić by coś zmieniło się z przyszłością. W tej samej chwili Guan przyniósł herbaty.
- Chase, widziałeś Dashi'ego?
- Nie, a ty Sabrine?- A wic ta dziewczyna  ma na imię Sabrina. Warto wiedzieć.
- Nie.- Mam złe przeczucia.
- Sprawdzę na górze.- Chase wstał i poszedł na górę. Mam złe myśli,
- Rai, myślisz o tym samym co ja?
- Jeżeli myślisz, że Dashi i Sabrina są na górze, to tak.
- Jak myślisz, co oni tam robią?
- Chyba mój umysł wie co.- W tej samej chwili usłyszeliśmy krzyk Chase'a. A jednak. Niewierze.
- Chase, to nie jest tak jak myślisz.- Próbuj. próbuj i tak ci nie uwierzy.
- Nie wierze! Nie dotykaj mnie!- Chase szybko  zszedł na dół. Rany jest tak wściekły jak wtedy gdy Wuya dała mi Lao Mang Long. Za nim wyszła Sabrina w szlafroku, a za nią Dashi. Teraz wiadomo co się stało. Nigdy bym się tego nie spodziewała.
- Chase, to nie jest tak. Wiesz, że ja ciebie tylko kocham.
- Tak?! Pewnie mu mówisz to samo!- Wziął z ukrycia Lao Mang Long. Więc to go nakłoniło.
- Raimundo, Azulea. Do zobaczenia za 1500 lat.- Spojrzał jeszcze na Sabrine i Dashi'ego i wyszedł.
- Wiemy już dość dużo, nieprawda Rai?
- Wystarczająco.- Wzięliśmy do ręki piasek czasu i wróciliśmy do teraźniejszości. Teraz rozumiem czemu Chase jest taki oschły dla Wuyi. Nie potrafi już jakiekolwiek dziewczynie zaufać, ale... ze mną jest inaczej. Będę musiała z nim porozmawiać.
- Niewiarygodne, że właśnie to nakłoniło Chase'a.
- Rai, ja na jego miejscu bym zrobiła to samo.
- Ja na pewno też.
- Dziękuje, że ze mną poszedłeś.
- Przecież chciałem. Ale zobaczymy się jeszcze?
- Na pewno.- Uaktywniłam Wu i teleportowałam się przed pałacem. Muszę dowiedzieć się czemu dla mnie nie jest taki oschły.
- Jestem!
- Nie musisz się drzeć, głusi nie jesteśmy.- Czemu zawsze gdy przychodzę muszę natrafić właśnie na ciebie?
- Oj przepraszam, czy księżniczce w czymś przeszkodziłam?
- Możliwe.- Miło to słyszeć.
- Gdzie Chase?
- W sali tronowej, medytuje.- Ekstra! Nie ma z nim kontaktu. No cóż, bynajmniej spróbuje z nim porozmawiać.
- Co się tu stało? Czemy jest dziura w ścianie?
- Ja ją zrobiłam.
- Czemu?
- Gdy ty zniknęłaś, chciałam spędzić czas z Chase'em, ale że on medytował musiałam go jakoś wybudzić, więc podeszłam do niego od tyłu i wzięłam do ręki jego piękne włosy. Złapał mnie za rękę i rzucił mną o ścianę dziurawiąc ją.- Bomba, pewnie ja będę musiała naprawić.
- Mieszkasz tu dłużej ode mnie i myślałam, że wiesz, że go nie tyka się po włosach.- Warknęła na mnie i gdzieś poszła. No dobra, czas zacząć temat. Mam nadzieje, że nie wylecę przez sufit.
- Chase?
- Tak?
- Możemy porozmawiać?- Otworzył oczy. Pewnie chce mnie widzieć.
- Oczywiście, siadaj.- Usiadłam koło niego po turecku. Nie wiem jak zacząć tą rozmowę.
- Chase, powiedz, ufasz mi?
- Tak. Czy coś się stało?
- Nie, nic się nie stało, tylko jedno mnie ciekawi.
- Tak?
- Dla Wuyi jesteś oschły, a dla mnie miły. Nigdy na mnie nakrzyczałeś, no prawie nigdy. Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?
- Ponieważ jesteś inna niż Wuya. Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, wyczułem w tobie coś co kiedyś nie miała inna osoba.
- A co takiego?
- Zaufanie dla drugiej osoby i wierność.- No tak, Sabrina nie była wierna.
- Chase, ja nie jestem taka jak Sabrina. Mi możesz zaufać.- Tak jak myślałam. Chase jest bardzo zdziwiony.
- Skąd ją znasz?
- Chciałam dowiedzieć się co cię nakłoniło o wypicia Lao Mang Long, więc cofnęłam się w czasie i dowiedziałam się.- Patrzy na mnie tym wzrokiem. Jestem gotowa by wylecieć przez sufit lub okno. Przypomniałam mu to wydarzenie.
- Masz racje. Nie jesteś jak Sabrina. Jesteś od niej lepsza.- Wstał i pocałował mnie w czoło. Tego to naprawdę się nie spodziewałam.        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz