wtorek, 30 września 2014

Skok w przeszłość Chase'a.

Od dwóch dni główkuje co nakłoniło Chase'a do wypicia Lao Mang Long. On na pewno to pamięta. Coś albo ktoś zrobiło coś strasznego i Chase zmienił zdanie by to wypić. Muszę dowiedzieć się tylko nie wiem jak. On na pewno mi nie powie, a inni pewnie też niewiedzą. Gdybym mogła cofnąć się o 1500 lat i dowiedzieć się. Zaraz, Jack ma piasek czasu. Dowiem się wszystkiego.
- Chase, wychodzą!- Lepiej mu powiedzieć, że mnie nie będzie.
- A gdzie idziesz?- Będziesz zły jak ci powiem.
- Do Jack'a.
- Co?! Znowu do tego insekta?!
- Nie martw się, nie zarażę się głupotą i nie będę u niego długo.
- Mam nadzieje.- Szybko użyłam mojego Wu i dostałam się do piwnicy Jack'a. Buduje kolejne roboty. Jakby nie miał czegoś innego do roboty.
- Jack?
- Azulea, jak dobrze cię widzieć.
- Tak, mnie też. Słuchaj, mogę pożyczyć piasek czasu?
- Wybacz. Wczoraj przegrałem go i teraz jest u mnichów.
- Jack! Czy ty wszystko musisz przegrywać?
- Wybacz.- Jack tylko się nie rozklejaj.
- Dobra, dobra. Więc muszę iść do xiaolin. Jak ja nie chcę.- Teleportowałam się i dostałam się do krypty z Shen Gong Wu. To będzie łatwiejsze niż odebranie dziecku cukierka.
- Azulea?- Cholera!
- Rai.
- Co ty tutaj robisz?
- Ja? Ja chciałam tylko pożyczyć piasek czasu.
- A po co ci on?
- Chcę dowiedzieć się co nakłoniło Chase'a do przejścia na stronę zła.- Myśli. Jeżeli nie da mi Wu po dobroci to użyję siły.
- Dobrze, dam ci piasek czasu, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?- Nie, nie odejdę od Chase'a.
- Pójdę razem z tobą.- Tego się nie spodziewałam.
- A po co?
- Chcę pobyć trochę czasu z tobą.
- No dobrze, to chodź.- Weszliśmy do krypty i użyliśmy piasek czasu. W jednej chwili znaleźliśmy się przed klasztorem. Matko, ile tutaj skał. Co się tutaj stało?
- Natrafiliśmy na czas gdzie Dashi uwięził Wuye.
- Chodź! Musimy znaleźć Chase'a.- Szybko pobiegliśmy w stronę świątyni i schowaliśmy się za wielkim kamieniem. Przed nami stoi trójka, nie teraz czwórka ludzi. Trzej mężczyźni i jedna kobieta, która przed chwilą przybiegła.
- Azulea, popatrz! Tam stoją Mistrz Dashi, Mistrz Guan oraz... Chase.- Spojrzałam na Chase'a. Wygląda zupełnie inaczej. Ma normalne złote oczy, krótsze, ale nadal długie, czarne włosy. Wygląda tak słodko. Koło niego jest jakaś dziewczyna która go... tuli?!
- Co to za dziewczyna?!
- Chyba jego dziewczyna.
- Co?!
- No tak wygląda. Przybiegła do nich gdy schwytali Wuye.- Czuję się źle. On miał dziewczynę. I mi nie powiedział. W tej samej chwili Chase i Guan ruszyli w naszym kierunku, a Dashi i ta dziewczyna szybko pobiegli do klasztoru. Dziwne. Cholera! Straciłam z oczu Guan'a i Chase'a.
- Rai, widzisz gdzieś Guan'a i Chase'a?
- Mówisz o nas?- Szybko odwróciliśmy się. Przed nami stoją nasze zguby.
- Yyy... Tak.- Nie wiem co powiedzieć.
- Jestem Raimundo, a koleżanka Azulea. Jesteśmy z przyszłości. Przybyliśmy tu by...- Spojrzał na mnie. Nie wiem co mam mówić.
- By dowiedzieć się więcej o was.
- To bardzo miłe z waszej strony. Chodźcie do klasztoru. Pewnie jesteście głodni.- Chase, ty mnie znasz na wylot. Wszyscy razem poszliśmy do klasztoru i usiedliśmy przy stole. Chase usiadł koło nas, a Guan poszedł do kuchni. Za Chase'em jest ukryta jakaś waza w kształcie smoka. Wiem co to jest. To zupa Lao Mang Long. Pewnie się zastanawia.
- Powiedź Azuleo, o ile cofnęliście się?
- O całe 1500 lat.
- To kupa czasu, pewnie za tyle lat to my będziemy pod ziemią.
- Nie do końca. Ty i Guan nadal będziecie żyć. Będziecie wyglądać tak jak teraz. No, tak dokładnie ty się zmienisz z wizerunku, ale nadal będziesz w tym wieku co teraz.- Walnęłam mocno Rai'a by nie powiedział za dużo. Czasem ma za długi język. Nie możemy dopuścić by coś zmieniło się z przyszłością. W tej samej chwili Guan przyniósł herbaty.
- Chase, widziałeś Dashi'ego?
- Nie, a ty Sabrine?- A wic ta dziewczyna  ma na imię Sabrina. Warto wiedzieć.
- Nie.- Mam złe przeczucia.
- Sprawdzę na górze.- Chase wstał i poszedł na górę. Mam złe myśli,
- Rai, myślisz o tym samym co ja?
- Jeżeli myślisz, że Dashi i Sabrina są na górze, to tak.
- Jak myślisz, co oni tam robią?
- Chyba mój umysł wie co.- W tej samej chwili usłyszeliśmy krzyk Chase'a. A jednak. Niewierze.
- Chase, to nie jest tak jak myślisz.- Próbuj. próbuj i tak ci nie uwierzy.
- Nie wierze! Nie dotykaj mnie!- Chase szybko  zszedł na dół. Rany jest tak wściekły jak wtedy gdy Wuya dała mi Lao Mang Long. Za nim wyszła Sabrina w szlafroku, a za nią Dashi. Teraz wiadomo co się stało. Nigdy bym się tego nie spodziewała.
- Chase, to nie jest tak. Wiesz, że ja ciebie tylko kocham.
- Tak?! Pewnie mu mówisz to samo!- Wziął z ukrycia Lao Mang Long. Więc to go nakłoniło.
- Raimundo, Azulea. Do zobaczenia za 1500 lat.- Spojrzał jeszcze na Sabrine i Dashi'ego i wyszedł.
- Wiemy już dość dużo, nieprawda Rai?
- Wystarczająco.- Wzięliśmy do ręki piasek czasu i wróciliśmy do teraźniejszości. Teraz rozumiem czemu Chase jest taki oschły dla Wuyi. Nie potrafi już jakiekolwiek dziewczynie zaufać, ale... ze mną jest inaczej. Będę musiała z nim porozmawiać.
- Niewiarygodne, że właśnie to nakłoniło Chase'a.
- Rai, ja na jego miejscu bym zrobiła to samo.
- Ja na pewno też.
- Dziękuje, że ze mną poszedłeś.
- Przecież chciałem. Ale zobaczymy się jeszcze?
- Na pewno.- Uaktywniłam Wu i teleportowałam się przed pałacem. Muszę dowiedzieć się czemu dla mnie nie jest taki oschły.
- Jestem!
- Nie musisz się drzeć, głusi nie jesteśmy.- Czemu zawsze gdy przychodzę muszę natrafić właśnie na ciebie?
- Oj przepraszam, czy księżniczce w czymś przeszkodziłam?
- Możliwe.- Miło to słyszeć.
- Gdzie Chase?
- W sali tronowej, medytuje.- Ekstra! Nie ma z nim kontaktu. No cóż, bynajmniej spróbuje z nim porozmawiać.
- Co się tu stało? Czemy jest dziura w ścianie?
- Ja ją zrobiłam.
- Czemu?
- Gdy ty zniknęłaś, chciałam spędzić czas z Chase'em, ale że on medytował musiałam go jakoś wybudzić, więc podeszłam do niego od tyłu i wzięłam do ręki jego piękne włosy. Złapał mnie za rękę i rzucił mną o ścianę dziurawiąc ją.- Bomba, pewnie ja będę musiała naprawić.
- Mieszkasz tu dłużej ode mnie i myślałam, że wiesz, że go nie tyka się po włosach.- Warknęła na mnie i gdzieś poszła. No dobra, czas zacząć temat. Mam nadzieje, że nie wylecę przez sufit.
- Chase?
- Tak?
- Możemy porozmawiać?- Otworzył oczy. Pewnie chce mnie widzieć.
- Oczywiście, siadaj.- Usiadłam koło niego po turecku. Nie wiem jak zacząć tą rozmowę.
- Chase, powiedz, ufasz mi?
- Tak. Czy coś się stało?
- Nie, nic się nie stało, tylko jedno mnie ciekawi.
- Tak?
- Dla Wuyi jesteś oschły, a dla mnie miły. Nigdy na mnie nakrzyczałeś, no prawie nigdy. Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?
- Ponieważ jesteś inna niż Wuya. Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, wyczułem w tobie coś co kiedyś nie miała inna osoba.
- A co takiego?
- Zaufanie dla drugiej osoby i wierność.- No tak, Sabrina nie była wierna.
- Chase, ja nie jestem taka jak Sabrina. Mi możesz zaufać.- Tak jak myślałam. Chase jest bardzo zdziwiony.
- Skąd ją znasz?
- Chciałam dowiedzieć się co cię nakłoniło o wypicia Lao Mang Long, więc cofnęłam się w czasie i dowiedziałam się.- Patrzy na mnie tym wzrokiem. Jestem gotowa by wylecieć przez sufit lub okno. Przypomniałam mu to wydarzenie.
- Masz racje. Nie jesteś jak Sabrina. Jesteś od niej lepsza.- Wstał i pocałował mnie w czoło. Tego to naprawdę się nie spodziewałam.        

niedziela, 21 września 2014

Lao Mang Long.

Minął tydzień odkąd widziałam Jack'a i wojowników xiaolin. Chase przez ten cały czas uczył mnie nowych ruchów i magii żywiołów. Idę sobie właśnie na obiad. Chyba zrobię sobie pomidorówkę. O tak, długo jej nie jadłam. Aż mi ślinka cieknie. O Chase już jest. Chyba je to samo co zawsze. Że mu jeszcze nie zbrzydła ta zupa. Rany pomidorówka! Czy on czyta mi w myślach czy co? Bynajmniej nie muszę robić.
- Chase, to ty zrobiłeś zupę?- Muszę wiedzieć czy to on zrobił. Jeżeli Wuya, to nawet tego nie tknę.
- Oczywiście, wiedziałem, że będziesz chciała.- Ale jak?
- Naprawdę, a skąd?
- Twoje oczy mi powiedziały rano.
- Widocznie moje oczy były już rano głodne. A ty? Cały czas jesz tą twoją zupę, nie zbrzydła się jeszcze?
- Nawet gdybym chciał, nie zbrzydnie mi.
- A to dlaczego?
- Dowiesz cię w swoim czasie Azuleo.- Wstał i poszedł w kierunku sali tronowej. On coś przede mną ukrywa i się dowiem co. Na początek trzeba wiedzieć co to za zupa. Ale, nie wiem jak?
- Chcesz wiedzieć co Chase ukrywa?- A Wuya jak zwykle podsłuchuje.
- A co cię to pochodzi?!
- Mogę ci pomóc. Mogę ci pokazać gdzie trzyma te zupy.- Ona coś kombinuję.
- A czemu chcesz mi pomóc?
- Bo jestem ciekawa twojej reakcji.- Jej szyderczy uśmiech mówi, że to co ukrywa Chase jest straszne.
- Dobra, co chcesz w zamian?
- Ja? Nic. Chce tylko wiedzieć jaki ci to wszystko wytłumaczy.
- Bez żadnego haczyka?
- Bez.
- No dobrze, to powiedz gdzie mam iść. I mam nadzieje, że to nie jest żaden podstęp!
- To nie jest podstęp. Idź do podziemi pałacu. Znajdziesz tam wrota, a za nimi to czego szukasz.
- Nie wierze, że to mówię, ale...dzięki.- Szybko pobiegłam do podziemi pałacu i już z oddali widzę wrota o których mówiła Wuya. Ale jednego nie rozumiem, co jest w tym tak strasznego, że chce zobaczyć moją reakcje? To tylko zupa, nic więcej. Co może być w niej strasznego? Cholera, potrzebny jest klucz. Pomyślał o zabezpieczeniach.
- No dobra, gdzie to jest? Przecież musi być tu zapasowy klucz.
- Mówisz o tym kluczu?
- Tak, dzięki.
- Proszę- O matko!
- Chase!- Szybko odwróciłam się i oparłam się o wrota. Chase nie wygląda jakby był zły, to chyba dobrze.
- Co ty tutaj robisz?
- Ja? Nic...tylko...zwiedzam.
- Zwiedzasz? A po co ci był klucz?
- Yyy... Chciałam zobaczyć jak wygląda klucz do tego.
- Azuleo, nie kłam.- Podszedł do mnie bliżej. Dzieli nas kilka centymetrów. Coraz bardziej mi gorąco, a cerce chce wylecieć z klatki.
- No dobra! Chciałam wiedzieć co to za zupa.
- A skąd wiedziałaś gdzie szukać?
- Wuya mi powiedziała. Chciała zobaczyć moją reakcje, gdy się dowiem co to jest.
- Jak mówiłem, dowiesz się w swoim czasie, a teraz idź na górę i nie chcę cię tu widzieć.
- Dobra.- I tak dowiem się co to jest, choćby nie wiem co. Szybko przedostałam się na górę. Wzięłam książkę i usiadłam na tronie Chase'a. Nawet nie mogę się skupić na czytaniu. Cały czas zastanawia mnie ta zupa. Dlaczego on tak ją szczelnie przechowuje? Nic nie rozumiem.
- I co? Dowiedziałaś się wszystkiego?- Co cię to interesuję?!
- Nie, nie dowiedziałam się bo mnie przyłapał na dolę.- Nie rozumiem po co chcę żebym się dowiedziała o tajemnicy Chase'a.
- Mogłam się domyślić, że będzie na dolę. Zaczekaj tutaj. Zaraz ci coś dam.
- Co niby?
- Zupkę Chase'a.- Uśmiechnęła się i wyszła z sali. Ona ma jakiś plan. Widać to po niej. Wuya nigdy mi nie pomagałam, a teraz za wszelką cenę chcę bym zdobyła zupę Chase'a. Nie rozumiem jej do końca i nie podoba mi się to. Po 5 minutach przyszła z czymś w ręce. Chyba to ta zupa.
- Proszę.- Podała mi to do ręki wygląda dość dziwnie. Na opakowaniu chyba widnieje smok.
- Jak to zdobyłaś?
- Mam swoje sposoby. Mam nadzieje, że dowiesz się wszystkiego.- Wstała i poszłam do kuchni. Zupkę postawiłam na stolę i usiadłam. Wygląda podejrzanie. Nie wiem czy otworzyć, czy nie. Ale o co mam się bać? Chase pije ją codziennie i nic mu nie jest, więc czemu mi ma się coś stać.
- Azulea co robisz?- Czy on zawsze musi się tak skradać?
- Ja? Nic.- Odwróciłam się do niego chowając zupkę za sobą. Mam nadzieje, że jej nie zauważył.
- A co masz za plecami- Szlak, zauważył.
- Nic.
- Tak? To odsuń się.
- Nie.
- A jednak coś przede mną ukrywasz.
- Nie! Nic nie ukrywam!
- Doprawdy? Zaraz zobaczę.- Chase, proszę nie podchodź do mnie. Zaraz wpadnę i da na pożarcie kotom.
- Chase, nie podchodź do mnie, proszę!
- Boisz się czegoś?- Chciałam coś powiedzieć, ale Chase objął mnie całą i postawił mnie trochę dalej od stołu. On mnie zabiję, ale pierwsza będzie Wuya.
- Skąd to masz!- Pomachał przede mną zupą. Jest bardzo zły. Gdyby umiał zabijać wzrokiem, bym już nie żyła.
- Wuya skądś to wzięła i mi dała.- Przeraża mnie. Jeszcze takiego wkurzonego go nie widziałam.
- Widocznie Wuya ukradła mi to! Co chciałaś z tym zrobić!?
- Tylko dowiedzieć się co to, i tyle.
- Idź do siebie, zaraz porozmawiamy. Mam do Wuyi jedną sprawę.- Widać, że też jest wściekły na Wuye. Lepiej go wysłucham bym nie miała gorzej. Szybko pobiegłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Spróbuję wysłuchać ich rozmowy.
- Wuya!
- Chase, coś się stało?
- Jakbyś nie wiedziała!
- Bo nie wiem, ale możesz mi powiedzieć.
- Jak mogłaś zakraść się do mnie i dać Azulei Lao Mang Long?!
- A oto ci chodzi. Chciała wiedzieć coś o Lao Mang Long to dałam jej.
- Widzę, że odwala ci z zazdrości!- Chase jest naprawdę wkurzony. Było słychać wielki huk z pokoju Wuyi. Chyba nią rzucił. Aż się boję co ze mną zrobi. O kurde puka. No cóż czas szykować się na śmierć.
- Witaj.- Rany, jest dość spokojny. Chyba wyżył się na Wuyi.
- Chase ja nie chciałam tego brać, Ale naprawdę chciałam wiedzieć co to jest.
- Już wszystko wiem Azuleo.
- Naprawdę?
- Tak. To czas abyś dowiedziała się więcej o mnie.
- Zamieniam się w słuch.- Usiadł koło mnie na łóżku i pojrzał na mnie.
- 1500 lat temu byłem dobry. Wraz z Dashi'm i Guan'em walczyliśmy przeciwko złu i Wuyi. Pewnego dnia napotkałem Hannibala Roy fasolkę, który pokazał mi projekcje Guan'a, który mówi, że mnie kiedyś przewyższy. Wtedy dał mi zupę Lao Mang Long i kazał mi się zastanowić, czy przejdę na stronę Heylin. Zastanawiałem się i postanowiłem, że nie przejdę na stronę zła, ale to co wtedy się wydarzyło zmieniło całe moje życie. Postanowiłem wtedy wypić Lao Mang Long i wszystko zmienić.
- Ale... co cię nakłoniło do wypicia Lao Mang Long? Co się wtedy wydarzyło?
- Nie pamiętam.- Co?
- Jak to nie pamiętasz?
- Było to 1500 lat temu, mam prawo zapomnieć.- Ta jasne, takich rzeczy się nie zapomina.
- No dobrze, dziękuje ci, że mi powiedziałeś i, że nie jesteś na mnie zły.
- Wuya jest do wszystkiego zdolna gdy jest zazdrosna, a ja prędzej czy później bym ci powiedział.- Uśmiechnął się i pocałował mnie lekko w usta. To znaczy, że nie jest już ani trochę zły. To dobra nauczka by Wuyi nigdy nie ufać. Nie wiadomo co tak naprawdę chciała zrobić. Przez to mogłam stracić Chase'a, a tego bym sobie nie wybaczyła.
Okay, kolejny rozdział już dodany i chciałam wam powiedzieć, że teraz każdy może komentować, nie tylko ci którzy mają konto na gmail. Wszyscy. A więc ci którzy nie mogli komentować bo nie mieli konta teraz mogą.:) Pozdrawiam.

niedziela, 14 września 2014

Jack i mnisi xiaolin.

Przez całą noc nie spałam, bo w ogóle mi się nie chciało. Chociaż noc minęła mi szybko trochę nudziło mi się. No, ale nic nie mogłam poradzić. Właśnie doszłam do kuchni i... nikogo nie ma. Co jest grane? Która to godzina, że jeszcze nikogo nie ma, a szczególnie Chase'a? Eh, nieważne zrobię sobie śniadanie. Szybko wzięłam się do roboty. Po 10 minutach śniadanie mam zrobione. Kanapki wzięłam na talerz i położyłam na stole. Usiadłam wygodnie i,,, słyszę Wuye. Ona naprawdę umie zepsuć mi humor.
- O, kogo moje oczy widzą? Śpiąca królewna się obudziła.- Ale ona mnie wpienia.
- Wiesz co, nie mam ochoty dziś psuć sobie humoru, więc odwal się ode mnie!
- Nie odwale się! Zepsułaś moją piękną chwile z Chase'em i zapłacisz mi za to!- Miło mi to słyszeć, że zepsułam ci tą wyjątkową chwile.^^
- Nie wiem o co ci chodzi?
- Bardzo dobrze wiesz!- Wuya nie wysilaj się, bo słyszę jak Chase idzie, ale jeżeli chcesz być mokrą plamą to chętnie ci pomogę.
- Myślisz, że Chase'owi się to podobało? On cię widzi jako szmatę!
- Szmatę?! Ja ci zaraz pokaże...!
- Co tutaj się dzieje?!- Ha! Chciałaś mnie uderzyć, a ci nie wyszło. Chase, jesteś moim bohaterem.
- Chase... ja... ja właśnie pytałam się Azuli jak się czuje.- Ta jasne. Zaraz, zaraz... nazwałaś mnie Azula?
- Nie nazywaj mnie tak! Nienawidzę tego przezwiska!- Już chciała coś powiedzieć, gdy nagle ktoś zapukał. Mamy gości? Nie, na pewno nie. Chyba ja zobaczę bo Chase może zabić tą osobę.
- Pójdę zobaczyć kto to.- Wstałam i podeszłam do skalnych drzwi. Otwieram je i... Jack Spicer stoi cały mokry. Nie ma na nim suchej nitki. Po co on tu przylazł?
- Azulea? Co ty tutaj robisz?- Jaki z niego cymbał.
- Mieszkam, a ty, co tutaj robisz?
- Przyszedłem dać Chase'owi worek z Shen Gong Wu.- Następny lizus.
- Powinieneś o tym wiedzieć, że Chase nie interesuje się Shen Gong Wu. Lepiej wracaj do siebie, bo jak Chase cię zobaczy to naśle na ciebie koty.
- Azulea, kto to?- O wilku mowa.
- Lepiej idź, pewnie twoi znajomi się o ciebie martwią.
- Właściwie to nie.- Powiedział tak cicho, że aż się zastanawiam czy dobrze usłyszałam.
- Co?
- Proszę, pomóż mi. Jestem taki samotny i potrzebuje przyjaciół.- Cholera, nie. Moje sumienie się odzywa.
- No nie mów, ze nikogo nie masz.
- Nikt mnie nie lubi więc nie mam znajomych.
- I co mam niby zrobić?- Nie ulegnę, nie ulegnę.
- Może wpadniesz do mnie i się zapoznamy? co ty na to?
- Jack, naprawdę ja...- O nie, mina słodkiego szczeniaczka. Nie, nie.
- Oh Jack, grasz na moich uczuciach jak na mandolinie, może jesteś do niczego, a może powinien ktoś ci pomóc. No dobrze, wpadnę do ciebie Okey?- Chase mnie zabiję.
- Super, to chodźmy! Użyj swojego Wu, czyli teleportera i przenieś nas do mnie.
- Dobra. Chase wychodzę, nie będzie mnie przez jakiś czas!
- A gdzie idziesz?
- Pomóc zwierzęciu!- Uaktywniłam Wu i wpadliśmy do piwnicy Jack'a. To miejsce jest niesamowite. Tyle robotów i tyle mechaniki. Czemu ja wcześniej tu nie wpadłam?^^
- Ty chyba jesteś maniakiem robotów.
- No nie wiem czy maniakiem, ale lubię tworzyć roboty.- Czyje się jak w swoim pokoju.^^ Oczywiście w Ameryce.
- A ty tylko produkujesz roboty bojowe?
- Tak, a jakie mógłbym robić?
- Nie wiem... jakieś szpiegujące?
- To nawet dobry pomysł. Bym mógł szpiegować mnichów.
- Chętnie ci pomogę.
- A umiesz?- Jack, ja prawie wytworzyłam bombę atomową.
- Jeszcze się pytasz? No, pewnie.- Mieliśmy brać się do roboty, gdy nagle zaczęło coś pikać. Rany jakie to głośne. Co to, jakiś alarm czy co?
- Co to za dziwny dźwięk?
- Mój wykrywacz Shen Gong Wu. Nowe się ujawniło. Azulea byś poszła ze mną? Z tobą mam większe szanse by je zdobyć.- Hm... Jeżeli z nim pójdę to może spotkam mnichów. Dwa razy mi mówić nie trzeba.
- Jasne, że pójdę. Gdzie ono jest?
- W Amazonii.
- Dobrze. Trzymaj się, zaraz będziemy w Amazonii.- Uaktywniłam moje Wu i za chwilę byliśmy na miejscu. Na razie nie widzę mnichów. Pewnie jeszcze nie dolecieli.
- Okey Jack, gdzie jest to Wu?
- Tam!- Odwrócił  mnie i zobaczyłam świecący przedmiot. Ja jestem chyba ślepa, że go nie zauważyłam. No proszę kogo ja widzę, właśnie przylecieli moi starzy znajomi. Chętnie się z nimi spotkam.
- Jack, ja idę po Wu. Ty tu zostań, zaraz przyjdę.- Użyłam mojego Wu i teleportowałam się do Shen Gong Wu. Nawet ładna ta zabaweczka. Teleportowałam Wu Jack,owi, a sama sobie poczekam na smoki. Mamy dużo do przegadania. Ciekawe czy zauważyli, że mnie nie ma. Pewnie nie.
- Azulea?- No proszę wszyscy zdziwieni.
- Co ty tutaj robisz? Myśleliśmy, że wróciłaś do Ameryki.- O nie Clay, tak łatwo mnie się nie pozbędziecie.
- Muszę was zmartwić. Nadal tu jestem i będę. Chciałam zobaczyć czy tęskniliście.- Po ich wyrazach twarzy można dostrzec, że są źli, że nadal tu jestem, ale Rai i Dojo wyglądają inaczej. Ich wyraz twarzy mówi, że są szczęśliwi, że mnie widzą .
- Nawet jak jesteś tutaj, to nie przeszkodzisz nam zdobyć Shen Gong Wu!- Jesteś tego pewna Kimiko?
- Mówicie o tym Wu?- Pokazałam ręką w stronę Jack'a gdzie stoi i trzyma Wu. Ich wyrazy twarzy mnie rozśmiesza.
- Wiedziałem, że jesteś po stronie zła!- I jak zawsze cytrynka musi powiedzieć swoje.
- Nie byłam po stronie zła gdy z wami byłam. Wy do tego doprowadziliście, że zmieniłam stronę.- Muszą wiedzieć, że mnie zranili, ale po nich widać, że mają to gdzieś. I to mają być wielcy wojownicy?
- Wracajmy! Zbyt długo tu jesteśmy.- Tak uciekajcie, tylko to potraficie. Wszyscy poszliśmy w innym kierunku. Szłam w kierunki Jack'a gdy nagle poczułam rękę na ramieniu. Nawet wiem kto jest właścicielem tej ręki. Raimundo.
- Azulea, nie bądź na nich zła. Widać, że są zazdrośni i nie mogą się pogodzić, że ty jesteś silniejsza od nich.- Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Z nim jest łatwiej niż z Chase'em. Jego oczy wszystko mówią. Jest zły na swoich przyjaciół, że mnie tak traktują.
- Oni chcieli się mnie pozbyć, więc ułatwiłam im zadanie.
- Dla mnie to był cios jak zniknęłaś. Wraz z Dojo bardzo się o ciebie martwiliśmy. A jak teraz cie zobaczyliśmy ulżyło nam, że nic ci nie jest.
- Cieszy mnie to, ale muszę już iść.
- Zaczekaj. Dla mnie to nie ważne czy jesteś po stronie dobra czy zła. Jeżeli coś będziesz potrzebować, zawsze ci pomogę.
- Dziękuje Rai.- Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Szybko pobiegłam do Jack'a i teleportowałam nas do jego piwnicy.
- Dziękuje ci, że mi pomogłaś zdobyć to Wu.- Tak naprawdę ja go zdobyłam i ci dałam ale dobra.
- Nie ma za co.- Przez następne godziny robiliśmy tego robota szpiegującego i rozmawialiśmy. Kto by pomyślał, że mamy tyle wspólnego.
- Dobra, muszę znikać. Chase mnie zabije jak nie wrócę.- Dosłownie, on mnie zabije.
- Jasne, nie chce żebyś miała przeze mnie problemy, ale wpadniesz jeszcze?
- No pewnie. Jesteś idiotą, ale fajnym idiotą.- Teleportowałam się szybko do pałacu i stanęłam przy wejściu. Dobra, czas na zgon. Ciekawe czy to będzie powolna śmierć.
- Jestem!- Za chwilę wyłoni się z cienia, na bank.
- A gdzie to się tak długo było?- Wiedziałam, że to zrobi.
- Przecież mówiłam, że idę pomóc zwierzęciu.
- Tak? A kto przyszedł rano?
- Yyy... no ... wiesz... Dobra, przyszedł Jack i poszłam do niego by go poznać. I jest nawet fajnym idiotą.
- Byłaś u tego insekta?! Odwaliło ci?! Jeszcze cię zarazi głupotą!
- Oh Chase,  no proszę cię. Dobrze wiesz, że muszę mieć znajomych i nie siedzieć cały czas tutaj. to źle działa na psychikę.
- No dobrze, ale mam nadzieje, że nie dostaniesz głupawki.- Chase ja nigdy nie dostane głupawki.
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze.- Przecież byłam u Jack'a cały dzień i jeszcze jestem sobą.^^

sobota, 6 września 2014

Pierwsze odczucie miłości.

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Chyba jestem w swoim pokoju. Ręka piecze jak diabli, ale było warto. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze siedzi Chase i chyba medytuje. Więc próba uratowania go przed Wuyą udała się.^^
- Chase?- Wątpię by mnie usłyszał, ale warto spróbować.
- Azulea!- A jednak udało się.
- Wybacz, jeżeli cię wybudziłam z transu.
-  Nie martw się, jeszcze nie byłem w transie.- Wstał i usiadł koło mnie na łóżku. Chociaż jest ciemno jego oczy bardzo dobrze widać. Tak bym chciała mieć takie oczy.
- Długo byłam nieprzytomna?- Musze wiedzieć ile spałam. Nie wiadomo czy w tym czasie Wuya nie dorwała go.
- Przez cały dzień. Teraz jest około 20:00.- Super, cały dzień mi minął.T^T
- Nie wiedziałam, że jak się tak mocno zranię to zemdleje. Wybacz jeżeli cię wystraszyłam.- Na pewno był przestraszony. Ten plan nie poszedł zgodnie z moimi oczekiwaniami.
- Nic nie szkodzi. Azuleo powiedz, co cię do tego nakłoniło? To co widziałaś rano?- To on nie widział jak wychylam głowę zza ściany? O rany! On pewnie myśli, że zrobiłam to sobie bo widziałam ich razem.
- Chase, jeżeli myślisz, że zraniłam się dlatego, bo widziałam was w dziwnej sytuacji to się mylisz. Widziała jak Wuya próbuje się do ciebie dorwać, a ty nie miałeś gdzie uciec, więc jedyne co wpadło mi do głowy to to, żeby się zranić. Wiedziałam, że jak mnie usłyszy to trochę się zainteresuje i uda ci się uciec.- Uśmiechnęłam się do niego, a Chase odwzajemnił uśmiech. Widać, że mu ulżyło.
- Miło to słyszeć, że mi pomogłaś. Już się bałem, że przez to, mnie znienawidzisz.
- Chase, jedyną osobę której nienawidzę jest Wuya. Widać, że jej się nie dajesz.
- Jak dobrze mnie znasz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- Spojrzałam mu głęboko w oczy. Wreszcie coś mówią, Widzę w nich szczęście. Szczęście które nie było widziane w nich od długiego czasu. Chase wziął jedną rękę na mój puliczek. Ma taką ciepłą rękę, że aż mi gorąco w środku. W ogóle czuć od niego ciepło, a ja jestem taka zimna jakbym dopiero co wyszła z zamrażalki. Przyłożyłam swoją dłoń do ręki Chase'a, która jest na moim puliczku. Znów spojrzałam mu w oczy, ale teraz nic nie mówią. No tak, oczy nic nie mówią, ale moje gardło tak. Żąda wody. Nie dziwie się, nic nie piłam po śniadaniu.
- Może pójdziemy na dół się czegoś napić? Mam sucho w gardle.- Chase uśmiechnął się w swój łobuzerski uśmiech i wstał z łóżka. Coś kombinuje, ale nie wiem co.
- Mam u ciebie dług, a więc ty tu zostań, a ja przyniosę ci coś do picia.
- Dobrze.- Chase wyszedł i poszedł w kierunki kuchni. Ciekawe co da mi do picia. Zaraz, zaraz, a co jeśli napotka tam Wuye?! Musze się wsłuchać w powietrze, może coś usłyszę.
- Chase! Jak się ciesze, że cię widzę.
- A ja się nie ciesze.
- Oh Chase nie przesadzaj. Wreszcie wyszedłeś od tej małolaty, więc mam cię dla siebie.
- Nie dotykaj minę! Za dużo sobie pozwalasz! Zapomniałaś, że w każdej chwili mogę cię wywalić?!- O rany, ja na miejscu Chase'a już dawno bym ją wykopała. Rozumiem, że tylko ona tutaj wyczuwa Shen Gong Wu, ale ona naprawdę za dużo sobie pozwala. Hm... ciekawe co łazi mi po nodze. PAJĄK! Wstała na równe nogi i wskoczyłam na komodę. Jak ja nienawidzę pająków. Po chwili przyszedł Chase cały i zdrowy. Spojrzał na mnie trochę zdziwiony. No tak, siedzę na komodzie. To może trochę zdziwić.
- Azulea czemu siedzisz na komodzie?
-Tam jest pająk.- Czarnowłosy spojrzał na leżącego pająka koło łóżka. Podszedł do mnie i podał mi butelke wody.
- Już nie żyje. Widocznie zabiłaś go jak uciekałaś. A teraz złaś.
- Nie.
- Czemu?
- Bo może być tam jego rodzinka.- Chase uśmiechnął się i złapał mnie za ręce. Jedną ręką odgarnął mi kosmyk włosów i przybliżył się trochę. Czuje ciepło, które odbija się od niego. Bez chwili zastanowienia wbiłam się w jego usta. Chase był bardzo zaskoczony, ale szybko oprzytomniał i odwzajemnił pocałunek. Trochę rozchylił mi usta i dał mi bardziej namiętny pocałunek. Wzięłam swoje ręce wokół jego szyi, a Chase bardziej mnie objął. W jego ramionach można czuć się bezpiecznie. Trochę brakowało mi tchu więc odsunęłam się od niego. Czy to właśnie działo się naprawdę, czy to jest tylko piękny sen? Nie, to nie jest sen. On nadal tu stoi, trzyma mnie za ręce i patrzy się na mnie tym swoim pięknym wzrokiem.
- Jesteś wyjątkowa.- Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Ja wyjątkowa? Pierwszy raz ktoś tak o mnie mówi. To bardzo miłe uczucie.
- Naprawdę?
- Oczywiście.- Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. Chase złapał mnie w tali i pomógł mi zejść z komody. Podeszłam do łóżka i zobaczyłam pana pająka. Ale on ohydny. Mam nadzieje, że nie ma jego rodzinki.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.
- No tak, ty możesz być zmęczony, bo nie spałeś przez cały dzień.
- Co będziesz robić przez całą noc?
- Hm... Może wreszcie zacznę czytać drugą część mojej książki.
- To ci nie będę przeszkadzać.- Chase wyszedł, a ja usiadłam na łóżku i zapaliłam lampkę. Dobra, gdzie jest ta cholerna książka? No tak, zostawiłam w sali tronowej. No cóż, muszę inne zajęcie znaleźć. Szkoda, że nie wiem jakie.
Jak pisałam ten rozdział najbardziej trudne było dla mnie opisanie sceny miłosnej i może dlatego jest taka krótka, ale dla mnie to trochę trudne. Mam nadzieje, że się spodobało, a następny rozdział będzie za tydzień. Pozdrawiam czytelników.