niedziela, 14 września 2014

Jack i mnisi xiaolin.

Przez całą noc nie spałam, bo w ogóle mi się nie chciało. Chociaż noc minęła mi szybko trochę nudziło mi się. No, ale nic nie mogłam poradzić. Właśnie doszłam do kuchni i... nikogo nie ma. Co jest grane? Która to godzina, że jeszcze nikogo nie ma, a szczególnie Chase'a? Eh, nieważne zrobię sobie śniadanie. Szybko wzięłam się do roboty. Po 10 minutach śniadanie mam zrobione. Kanapki wzięłam na talerz i położyłam na stole. Usiadłam wygodnie i,,, słyszę Wuye. Ona naprawdę umie zepsuć mi humor.
- O, kogo moje oczy widzą? Śpiąca królewna się obudziła.- Ale ona mnie wpienia.
- Wiesz co, nie mam ochoty dziś psuć sobie humoru, więc odwal się ode mnie!
- Nie odwale się! Zepsułaś moją piękną chwile z Chase'em i zapłacisz mi za to!- Miło mi to słyszeć, że zepsułam ci tą wyjątkową chwile.^^
- Nie wiem o co ci chodzi?
- Bardzo dobrze wiesz!- Wuya nie wysilaj się, bo słyszę jak Chase idzie, ale jeżeli chcesz być mokrą plamą to chętnie ci pomogę.
- Myślisz, że Chase'owi się to podobało? On cię widzi jako szmatę!
- Szmatę?! Ja ci zaraz pokaże...!
- Co tutaj się dzieje?!- Ha! Chciałaś mnie uderzyć, a ci nie wyszło. Chase, jesteś moim bohaterem.
- Chase... ja... ja właśnie pytałam się Azuli jak się czuje.- Ta jasne. Zaraz, zaraz... nazwałaś mnie Azula?
- Nie nazywaj mnie tak! Nienawidzę tego przezwiska!- Już chciała coś powiedzieć, gdy nagle ktoś zapukał. Mamy gości? Nie, na pewno nie. Chyba ja zobaczę bo Chase może zabić tą osobę.
- Pójdę zobaczyć kto to.- Wstałam i podeszłam do skalnych drzwi. Otwieram je i... Jack Spicer stoi cały mokry. Nie ma na nim suchej nitki. Po co on tu przylazł?
- Azulea? Co ty tutaj robisz?- Jaki z niego cymbał.
- Mieszkam, a ty, co tutaj robisz?
- Przyszedłem dać Chase'owi worek z Shen Gong Wu.- Następny lizus.
- Powinieneś o tym wiedzieć, że Chase nie interesuje się Shen Gong Wu. Lepiej wracaj do siebie, bo jak Chase cię zobaczy to naśle na ciebie koty.
- Azulea, kto to?- O wilku mowa.
- Lepiej idź, pewnie twoi znajomi się o ciebie martwią.
- Właściwie to nie.- Powiedział tak cicho, że aż się zastanawiam czy dobrze usłyszałam.
- Co?
- Proszę, pomóż mi. Jestem taki samotny i potrzebuje przyjaciół.- Cholera, nie. Moje sumienie się odzywa.
- No nie mów, ze nikogo nie masz.
- Nikt mnie nie lubi więc nie mam znajomych.
- I co mam niby zrobić?- Nie ulegnę, nie ulegnę.
- Może wpadniesz do mnie i się zapoznamy? co ty na to?
- Jack, naprawdę ja...- O nie, mina słodkiego szczeniaczka. Nie, nie.
- Oh Jack, grasz na moich uczuciach jak na mandolinie, może jesteś do niczego, a może powinien ktoś ci pomóc. No dobrze, wpadnę do ciebie Okey?- Chase mnie zabiję.
- Super, to chodźmy! Użyj swojego Wu, czyli teleportera i przenieś nas do mnie.
- Dobra. Chase wychodzę, nie będzie mnie przez jakiś czas!
- A gdzie idziesz?
- Pomóc zwierzęciu!- Uaktywniłam Wu i wpadliśmy do piwnicy Jack'a. To miejsce jest niesamowite. Tyle robotów i tyle mechaniki. Czemu ja wcześniej tu nie wpadłam?^^
- Ty chyba jesteś maniakiem robotów.
- No nie wiem czy maniakiem, ale lubię tworzyć roboty.- Czyje się jak w swoim pokoju.^^ Oczywiście w Ameryce.
- A ty tylko produkujesz roboty bojowe?
- Tak, a jakie mógłbym robić?
- Nie wiem... jakieś szpiegujące?
- To nawet dobry pomysł. Bym mógł szpiegować mnichów.
- Chętnie ci pomogę.
- A umiesz?- Jack, ja prawie wytworzyłam bombę atomową.
- Jeszcze się pytasz? No, pewnie.- Mieliśmy brać się do roboty, gdy nagle zaczęło coś pikać. Rany jakie to głośne. Co to, jakiś alarm czy co?
- Co to za dziwny dźwięk?
- Mój wykrywacz Shen Gong Wu. Nowe się ujawniło. Azulea byś poszła ze mną? Z tobą mam większe szanse by je zdobyć.- Hm... Jeżeli z nim pójdę to może spotkam mnichów. Dwa razy mi mówić nie trzeba.
- Jasne, że pójdę. Gdzie ono jest?
- W Amazonii.
- Dobrze. Trzymaj się, zaraz będziemy w Amazonii.- Uaktywniłam moje Wu i za chwilę byliśmy na miejscu. Na razie nie widzę mnichów. Pewnie jeszcze nie dolecieli.
- Okey Jack, gdzie jest to Wu?
- Tam!- Odwrócił  mnie i zobaczyłam świecący przedmiot. Ja jestem chyba ślepa, że go nie zauważyłam. No proszę kogo ja widzę, właśnie przylecieli moi starzy znajomi. Chętnie się z nimi spotkam.
- Jack, ja idę po Wu. Ty tu zostań, zaraz przyjdę.- Użyłam mojego Wu i teleportowałam się do Shen Gong Wu. Nawet ładna ta zabaweczka. Teleportowałam Wu Jack,owi, a sama sobie poczekam na smoki. Mamy dużo do przegadania. Ciekawe czy zauważyli, że mnie nie ma. Pewnie nie.
- Azulea?- No proszę wszyscy zdziwieni.
- Co ty tutaj robisz? Myśleliśmy, że wróciłaś do Ameryki.- O nie Clay, tak łatwo mnie się nie pozbędziecie.
- Muszę was zmartwić. Nadal tu jestem i będę. Chciałam zobaczyć czy tęskniliście.- Po ich wyrazach twarzy można dostrzec, że są źli, że nadal tu jestem, ale Rai i Dojo wyglądają inaczej. Ich wyraz twarzy mówi, że są szczęśliwi, że mnie widzą .
- Nawet jak jesteś tutaj, to nie przeszkodzisz nam zdobyć Shen Gong Wu!- Jesteś tego pewna Kimiko?
- Mówicie o tym Wu?- Pokazałam ręką w stronę Jack'a gdzie stoi i trzyma Wu. Ich wyrazy twarzy mnie rozśmiesza.
- Wiedziałem, że jesteś po stronie zła!- I jak zawsze cytrynka musi powiedzieć swoje.
- Nie byłam po stronie zła gdy z wami byłam. Wy do tego doprowadziliście, że zmieniłam stronę.- Muszą wiedzieć, że mnie zranili, ale po nich widać, że mają to gdzieś. I to mają być wielcy wojownicy?
- Wracajmy! Zbyt długo tu jesteśmy.- Tak uciekajcie, tylko to potraficie. Wszyscy poszliśmy w innym kierunku. Szłam w kierunki Jack'a gdy nagle poczułam rękę na ramieniu. Nawet wiem kto jest właścicielem tej ręki. Raimundo.
- Azulea, nie bądź na nich zła. Widać, że są zazdrośni i nie mogą się pogodzić, że ty jesteś silniejsza od nich.- Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Z nim jest łatwiej niż z Chase'em. Jego oczy wszystko mówią. Jest zły na swoich przyjaciół, że mnie tak traktują.
- Oni chcieli się mnie pozbyć, więc ułatwiłam im zadanie.
- Dla mnie to był cios jak zniknęłaś. Wraz z Dojo bardzo się o ciebie martwiliśmy. A jak teraz cie zobaczyliśmy ulżyło nam, że nic ci nie jest.
- Cieszy mnie to, ale muszę już iść.
- Zaczekaj. Dla mnie to nie ważne czy jesteś po stronie dobra czy zła. Jeżeli coś będziesz potrzebować, zawsze ci pomogę.
- Dziękuje Rai.- Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Szybko pobiegłam do Jack'a i teleportowałam nas do jego piwnicy.
- Dziękuje ci, że mi pomogłaś zdobyć to Wu.- Tak naprawdę ja go zdobyłam i ci dałam ale dobra.
- Nie ma za co.- Przez następne godziny robiliśmy tego robota szpiegującego i rozmawialiśmy. Kto by pomyślał, że mamy tyle wspólnego.
- Dobra, muszę znikać. Chase mnie zabije jak nie wrócę.- Dosłownie, on mnie zabije.
- Jasne, nie chce żebyś miała przeze mnie problemy, ale wpadniesz jeszcze?
- No pewnie. Jesteś idiotą, ale fajnym idiotą.- Teleportowałam się szybko do pałacu i stanęłam przy wejściu. Dobra, czas na zgon. Ciekawe czy to będzie powolna śmierć.
- Jestem!- Za chwilę wyłoni się z cienia, na bank.
- A gdzie to się tak długo było?- Wiedziałam, że to zrobi.
- Przecież mówiłam, że idę pomóc zwierzęciu.
- Tak? A kto przyszedł rano?
- Yyy... no ... wiesz... Dobra, przyszedł Jack i poszłam do niego by go poznać. I jest nawet fajnym idiotą.
- Byłaś u tego insekta?! Odwaliło ci?! Jeszcze cię zarazi głupotą!
- Oh Chase,  no proszę cię. Dobrze wiesz, że muszę mieć znajomych i nie siedzieć cały czas tutaj. to źle działa na psychikę.
- No dobrze, ale mam nadzieje, że nie dostaniesz głupawki.- Chase ja nigdy nie dostane głupawki.
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze.- Przecież byłam u Jack'a cały dzień i jeszcze jestem sobą.^^

1 komentarz: